Na jednym z moich ulubionych portali ‘Matador Netowk’ pojawiły się ostatnio artykuły pisane przez expatów, zatytułowane ‘4, 5, 10… przyzwyczajeń, które straciłem (-łam) po przeprowadzce do…’ , albo ‘4, 5, 10 nawyków, które nabyłem (-łam) od kiedy mieszkam w…’ Postanowiłam więc i ja pomyśleć nad tym co się zmieniło w moim zachowaniu od kiedy wylądowałam w Tajlandii. Trochę się tego nazbierało, ale żeby post nie był zbyt krótki, ani zbyt długi, postanowiłam wymienić tylko 10 rzeczy.
Bo w zasadzie w Tajlandii nóż jest ci niepotrzebny.
No dobra, przez wielkie skrzyżowanie nie przejadę na czerwonym, ale przeważnie obserwuję co robią lokalni kierowcy i jeśli oni parkują na zakazie, albo jadą po chodniku, żeby ominąć korek, to ja robię to samo. Ah, i jeszcze do tego mandaty notorczynie ignoruję (taki sekret: jak się jest tutaj expatem, mandatu wcale nie trzeba płacić).
W Polsce byłoby to dość niegrzeczne, a w Anglii zupełnie nie do pomyślenia. W języku tajskim jest to normalne, a moi uczniowie, czy koledzy z pracy bardziej rozumieją proste ‘what?’ niż ‘excusme, can you repeat that?’ (tłum. ‘przepraszam, czy mógłbyś powtorzyć?’)
Tak, w Tajlandii tak właśnie pije sie browarki, moi dordzy. Brzmi jak profanacja? To wyobraźcie sobie co stanie się z otwartym piwem po 15 minutach stania w 40-sto stopniowym upale. Lepiej zamówić kubełek lodu i dozować kostki prosto do szklanki. Piwo będzie cały czas zimne i naprawdę nie smakuje tak źle, jakby się mogło piwoszom wydawać.
Podobnie jak psy, czy koty, wożone przez swoich właścicieli na skuterach, 12-letni kierowcy bez kasków, czy ktoś trzymający telefon przy uchu, a drugą ręką próbujący kierować motorem.
7-11 to sieć małych sklepów, gdzie można kupić najpotrzebniejsze produkty, zjeść na prędce hamburgera, albo kanapkę z szynką, doładować telefon, zaplacić za rachunki, a nawet za bilet lotniczy.
Nie skaczę i nie piszczę już na ich widok. Szczury przeważnie przemykają na ulicach, obok śmietników i nie robią nikomu krzywdy. W mieszkaniu miałam parę razy karaluchy, a na ulicach widać je dość często. Oczywiście nadal uważam je za wstrętne stworzenia, ale często je po prostu ignoruję. A gekony? No cóż… Fajnie jest czasami mieć zwierzątko w domu.
Człowiek jednak szybko się przyzwyczaja do tropikalnej pogody.
To jest dopiero ekstrawagancja, żeby na smażony ryż z kurczakiem wydać 120 Bahtów! 30 Bahtów to jest rozsądna cena!
Jeszcze nie doszłam do tego, żeby do pracy przynosić sobie poduszkę, jak to robią moi tajscy współpracownicy, ale potrafię położyć głowę na blacie biurka i odpłynąć w senną krainę.