Życie za granicą

5 krótkich historii, które mogą (ale nie muszą) rozśmieszyć

Joanna Horanin

Podoba ci się moja strona?

Cześć, jestem Asia, autorka bloga The Blond Travels. W świecie Tajlandii i Portugalii czuję się jak ryba w wodzie - nie bez powodu! Tajlandię odkrywam od przeszło dekady, a w Portugalii jestem na dobre już od 6 lat. Moją misją jest wspierać Marzycieli - takich jak Ty - w odkrywaniu tych fascynujących krajów oraz pomagać zakochanym w nich znaleźć swoje własne miejsce na ziemi, i to najlepiej na stałe! Razem odkryjmy te unikatowe zakątki świata.

Długo mnie nie było. Przede wszystkim dlatego, że moje życie ostatnio wygląda dość zwyczajnie. Nie mam czasu na podróże, zwiedziłam to, co zwiedzić miałam i Chiang Mai nie jest już dla mnie nowością. Na pewno muszę skleić posta po polsku o tym, jakie jest miasto, co warto zwiedzić, zobaczyć i gdzie pójść. Mam nadzieję, że się kiedyś do tego zabiorę. Dziś jednak, z trochę innej beczki – krótkie historie, które mogą (chociaż nie muszą) śmieszyć i zadziwiać.

1. O tym jak poczułam się staro w Tajlandii

Dla Tajów bardzo ważny jest wiek. Pierwszym pytaniem, które może zadać ci Taj jest ‘ile masz lat?’ (zakładając, że ich angielski jest na dość dobrym poziomie). Wynika to z faktu, że Tajowie mają wielki szacunek do osób starszych od siebie. I tak, jeśli okaże się, że wiekiem przewyższasz ich o dobrych parę lat będą cię witać tradycyjnym ukłonem zwanym “wai”, unosząc dłonie trochę wyżej i poczylając głowę niżej niż jeśli witaliby się z osobą w swoim wieku, lub młodszą. Jest to wyraz szacunku.

Byłam ostatnio w jednym z barów, gdzie bardzo miły, młody tajski mężczyzna próbował mnie zagadywać. Oczywiście spytał się ile mam lat. “33” odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Na co on, uniósł ręce do samego czoła, i skłonił sie prawie aż do samej podłogi. Chłopiec miał 22 lata.

2. O tym jak szukałam toalety w Kambodży

Jechałam nocnym autobusem z Sianoukville do Siem Reap. Oczywiście na pokładzie nie było toalety. W środku nocy stanęliśmy na poboczu. Byłam pewna, że to przerwa na siku, a że od prawie godziny marzyłam o toalecie, szybko wybiegłam z autobusu. Pozostali pasażerowie słodko spali. Nikt się nie ruszył. Przed autokarem stali kierowcy i palili papierosy. Wkoło panowała głucha cisza. Było ciemno i, oprócz małego swiatełka oddalonego o jakies 100 metrów od nas, nie było widać nic.

Nie pytając kierowców, stwierdziłam, że to tam gdzie świeci się światełko, musi być toaleta, więc zaczęłam biec w jego kierunku. Po chwili znalazłam się przy dwóch maleńkich, piętrowych budynkach. Stanęłam przed nimi i stwierdziłam, że nie wyglądały one na toaletę. Co prawda nie miały okien, ale za to miały bardzo ładne, drewniane drzwi z kołatkami. Nagle drzwi się otworzyły i z jednego z budynków wyszedł półnagi mężczyzna z ręcznikiem na biodrach. Spojrzał się na mnie jak na kosmitę. Przez chwilę staliśmy i patrzeliśmy się na siebie.

“Uhmm… toilet?”, wyjąknęłam.

Mężczyzna odwrócił się do drzwi i krzyknął coś po Khmersku do środka. Z domu odpowiedział mu żeński głos. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie i wskazał gestem, że mogę wejść. Podeszłam nieśmiało i zaglądnęłam do budynku. W środku stała kanapa, telewizor i parę szafek. W łazience, na wprost, do której były otwarte drzwi, młoda kobieta szorowała podłogę.

I tak, w Kambodży, na środku pola ryżowego, skorzystałam z toalety w prawdziwym khmerskim domu.

3. O tym jak piłam ryżową whiskey w szkole

Raz w roku tajskie szkoły obchodzą dzień nauczyciela. Rozpoczyna się on apelem, modlitwami i błogosławieństwem od mnichów. Poźniej każdy z wydziałów organizuje przed swoimi budynkami barbecue. Uczniowie biorą udział w konkursach sportowych, a nauczyciele siedzą przy stołach i jedzą.

Jako jedyna biała osoba w szkole byłam prowadzana, niczym celebrytka, od jednego wydziału do drugiego, gdzie musiałam zjeść chociaż garstkę ryżu  z mięsem.

Pod koniec czułam się jakby mój brzuch miał eksplodować. “Nie mogę już nic zjeść” poskarżyłam się mojemu szefowi. “Ok, nie ma sprawy”, odpowiedział “musisz wypić trochę alkoholu”. Zabrał mnie więc do kolejnego budynku, gdzie mała grupka nauczycieli siedziała przy stole. Posadzili mnie w środku. “Lubisz whiskey?”, zapytali. “Lubię.”, odpowiedziałam. Spod stołu wyciągnęli wielką butelkę taniej, ryżowej whiskey i polali mi, od serca, do szklanki. “To tak można?”, zapytałam zdziwiona. Była 11 rano, wokoło kręcili się uczniowie. Spojrzałam na nauczycieli, których twarze już wykazywały na dość spore spożycie tego tajskiego specjału. Mój szef uśmiechnął się do mnie. “Nie, nie można, ale wszyscy tak robią”, powiedział.

Przypomniał mi się mój pobyt w Petersburgu, gdzie przed supermarketem stały w ciągu dnia prostytutki. Też się wtedy zapytałam czy tak można i dostałam podobną odpowiedź.

4. O tym jak łatwo jest rozśmieszyć Tajów

Tajowie mają specyficzne poczucie humoru. Śmieją się z prostych, dziecinnych rzeczy i jak zaczną się już z czegoś śmiać to trudno im przestać. Zawsze eksperymentuję próbując rozśmieszyć swoich uczniów i jest to dość komiczne. Oni śmieją sie do rozpuku z czegoś, co zrobię, a co dla mnie nie jest w ogóle śmieszne, a ja śmieję się z ich reakcji.

W budynku, gdzie mieszkam, na dole porządku w ciagu dnia pilnuje właściciel. Siedzi w służbówce i ogląda telewizję. Czasami jak przechodzę też rozśmieszam go próbując coś tam powiedzieć moim łamanym tajskim.

Ostatnio przyszła do mnie paczka, której się w ogóle nie spodziewałam. Właścieciel zatrzymał mnie w korytarzu i wskazał na małe pudełko. “For you” powiedział. Wziełam paczkę w ręce, przystawiłam do ucha, potrząsnęłam i powiedziałam poważnie “tik tik… boom… boom”. Jeszcze przez kolejne 2 dni, za każdym razem kiedy właściciel mnie widział mówił śmiejąc się “boom… boom… tik”.

5. O wypracowaniach moich uczniów

Angielski moich uczniów nie jest na wysokim poziomie (i nie jest to moja wina!). Zawsze, kiedy proszę ich o napisanie krótkich wypracowań dostaję z powrotem prawdziwe perełki. I tak poprosiłam ich raz o opisanie mojego wyglądu. Jedna z uczennic napisała, że jestem ‘perfect’ i nie zapomniała nadmienić, że nie mam brody ani wąsów.

Ostatnio poprosiłam ich, żeby napisali dialog pt. “u lekarza”, coś w stylu “Panie doktorze, jestem chory. Boli mnie głowa”. Jeden z uczniów napisał:

Doctor: “What’s wrong?” (Co ci dolega)
Student: “I had a motorbike accident. I was drunk yesterday and fell of the motorbike.” (Miałem wypadek. byłem pijany i spadłem z motoru).
Doctor: “Here are your tablets. Enjoy the outdoors on drugs.” (Tutaj są twoje tabletki. Ciesz się wolnością na zewnątrz na narkotykach).