Jest takie angielskie powiedzenie: “There is no bad weather. There are only wrong clothes” (nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiedni ubiór). Coś podobnego pomyślałam sobie, kiedy zastanawiałam się nad barierami kulturowymi. Podobno jest ich wiele, podobno nie wiadomo jak wysoko skaczesz to ich nie przeskoczysz, podobno utrudniają one życie, podobno są one dowodem na inność innych, a naszą “lepszość”. Podobno…
Ekspackie narzekania
Ekspaci w Tajlandii lubią narzekać. Do niedawna myślałam, że to tylko Polacy zarezerwowali sobie prawo do wszystko – wiedzenia, wywyższania i bycia najmądrzejszymi. Okazuje się, że jednostek, które u nas są tak widoczne, jest sporo w innych krajach. A ponieważ Anglików, Amerykanów i Niemców mieszkających w Tajlandii jest wiele to właśnie oni grzmią na ekspackich forach najgłośniej, narzekając na brud, smród, zanieczyszczenie środowiska, ruch drogowy i kobiety, które czyhają na ich portfele.
Zastanawia mnie dlaczego akurat tylko mężczyźni narzekają. Jest przecież w Tajlandii nieco kobiet, które są w związkach z Tajami, lub żyją tutaj i pracują. Czy ich nic nie denerwuje? Czy ich nie wkurza brud, smród, ruch drogowy i tajska teściowa? Dlaczego one siedzą cicho i nie mają konta na Thai visa, czy innym forum, gdzie można pod pseudonimem wylać na innych żółć? Czy może kobiety są nieco łagodniejsze, bardziej tolerancyjne, mniej lubią się mądrzyć?
Wzruszam ramionami i idę dalej
Osobiście mało rzeczy mi w Tajlandii przeszkadza. Jako najgorszy kierowca w Europie, na tajskich drogach czuję się jak ryba w wodzie. Podróżowałam już sporo po Kambodży, Birmie i Wietnamie, aby wiedzieć, że jest gorszy brud i doceniać to, że nikt mi nie wyrzuca śmieci na głowę jak leżę na plaży. Poza tym, wychowałam się na przełomie lat 80-90-tych w Polsce, więc podobny brud już widziałam i smog też nie jest mi obcy (pozdrawiam Kraków!). Nikt też nie czyha na mój portfel, bo wypchany jest tylko starymi paragonami, które trzymam miesiącami ‘w razie czego’, a moje zainteresowanie tajskimi kobietami polega na zazdrości o ich piękne, lśniące włosy i drobne ciała (czy one w ogóle coś jedzą, na miłość boską?!). Na związki z tutejszymi mężczyznami byłam otwarta, ale ze względu na różnice w podejściu do tego typu rzeczy, nie doszło nawet do randkowania. Wzruszyłam ramionami i żyłam dalej. Jakoś udało mi się przetrwać bez dramatów aż do teraz.
W większości tak właśnie reaguję na rzeczy, które ciężko mi jest pojąć – wzruszam ramionami i żyję dalej (chociaż przyznam, że rzadko kiedy się tutaj na coś denerwuję i ostatnie co mnie w Tajlandii wyprowadziło z równowagi to to, że mój ulubiony bar z wege jedzeniem zamknięto na 3 dni bez wcześniejszej ze mną konsultacji). Wybrałam to miejsce do życia wiedząc wcześniej, że policja jest skorumpowana i będę musiała zapłacić łapówkę (zresztą z mojej winy, bo jeżdżę bez ważnego prawa jazdy). Zdawałam sobie sprawę, że tajska edukacja leży, a jako biały nauczyciel będę bardziej białą twarzą, którą pochwalić się będzie mogła szkoła i raczej mało kogo czegoś nauczę. Wiem, że o pewnych rzeczach nie można mi tutaj rozmawiać pod karą więzienia i na te tematy nie dyskutuję. Nie jestem tutaj po to, aby kogoś zmieniać i przekonywać do swojej racji, bo nie chcę też, żeby ktoś inny robił to w Polsce, czy w Anglii. Jestem przygotowana na niedogodności, jestem gotowa na przeciwności i utrudnienia wynikające z rzeczy, które jako osobie z zachodu są mi mniej znane. Zamieszkanie tutaj było moim wyborem i jeżeli coś przestanie mi się podobać to wyprowadzę się do innego kraju.
Pomidory w Anglii i dwujęzyczność w związku
Nie znaczy to, że nie wiem co to jest szok kulturowy, kiedy coś zdenerwuje cię tak, że nie możesz trzymać języka za zębami i marzysz, aby cały świat był na jedno kopyto, bo nie dajesz już rady zmagać się z różnicami kulturowymi. Rozumiem, kiedy się nie rozumie i kiedy z frustracją próbujesz pokazać innym, że twoja prawda jest ‘najtwojsza’.
Kiedyś twierdziłam, że angielskie jedzenie jest fuj, że pomidorki nie są tak słodkie i tak czerwone jak te ze straganu Pani Joli. Kiedyś myślałam, że spotykanie się z facetem, który włada innym językiem niż ja oznacza wzajemnie niezrozumienie, bo Niemcy przecież nigdy nie pojmą naszych pięknych tradycji wigilijnych, które są jedyne i ‘naj’. Byłam na wakacjach w kraju, gdzie w 45 stopniach musiałam chodzić z zasłoniętym ciałem, bo każdy napotkany mężczyzna odbierał odsłonięte ramiona jako zaproszenie do flirtu lub czegoś więcej. Mieszkałam w kraju, gdzie mało kto mówił po angielsku i gdzie trudno mi było zrobić zakupy w sklepie. Te miejsca nigdy nie zostaną na mojej liście ulubionych, ale wiem też, że bardzo często moja frustracja i zniechęcenie wynikała po prostu z nastawienia, które kiedy tylko zmieniło się na nieco bardziej pozytywne, zmieniało również wokół mnie rzeczywistość na lepszą.
I tak, okazało się, że angielska kuchnia ma więcej do zaoferowania niż wcześniej myślałam. Wystarczyło tylko się zainteresować, kupić książkę kucharską, wyjść z angielskimi znajomymi na kolację. Władanie innym językiem niż polski nie musi oznaczać nieporozumień. Bycie w związku z człowiekiem o innej narodowości zmusza cię do akceptacji, do przemyśleń, do ćwiczenia języka i do stworzenia własnego, który rozumiecie tylko wy. Wakacje w kraju, gdzie ubiór nam nie pasuje, można podsumować, myśląc ‘to było doświadczenie i przygoda, ale chyba już tam nie wrócę’. A kiedy język staje się przeszkodą nie do pokonania trzeba nauczyć się nowego lub poszukać innego miejsca, gdzie będzie łatwiej się przystosować.
Bariery kulturowe są do przeskoczenia
Angielski filozof i pisarz Alan Watts powiedział kiedyś: ‘Wszystko to, co widzisz wokół siebie jest projekcją tego, co masz w głowie’. Jakież to prawdziwe! Cała nasza frustracja, całe niezadowolenie mogą być wyeliminowane w ciągu paru minut przez zmianę postrzegania tego co się wokół nas dzieje. Odmienność innych kultur nigdy nie oznacza tego, że nasze tradycje i zwyczaje są lepsze, one są po prostu inne. Bariery kulturowe są tylko w nas samych i można je łatwo przeskoczyć przez zaakceptowanie, zrozumienie lub (jak już wszystko inne zawiedzie) wzruszenie ramionami i życie dalej. To my dokonaliśmy wyboru zamieszkania w obcym kraju. To my wybraliśmy ten a nie inny kraj na wakacje. To był nasz wybór, pomimo tego, iż wiedzieliśmy, że nie wszystko może się nam tutaj podobać.
Warto zaakceptować fakt, że pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie zmienić, inne możemy przyjąć jako rzecz oczywistą. Możemy zainteresować się, poczytać, popytać. Denerwowanie się na obce kultury tylko dlatego, że są inne, nie ma zupełnie sensu. Bariery kulturowe można przeskoczyć w łatwy sposób. Trzeba tylko chcieć.