Pamiętnik

Co mi dała ta cała kwarantanna?

Destinations

Portugalia

Joanna Horanin

Podoba ci się moja strona?

Current condition

Pogoda Portugalia

Bezchmurnie

9

Temperatura

Czuje się jak 7.1🥶

1

Indeks UV

Niski

1

Indeks jakości powietrza

Dobra

Ostatnia aktualizacja o 6.12.2023, 07:30

Cześć! 👋 Jestem Asia, autorka bloga The Blond Travels. Jeśli uważasz, że moje artykuły są pomocne, będę Ci bardzo wdzięczna, jeśli dołączysz do mnie na Instagramie lub . Wsparcie od czytelników takich jak Ty wiele dla mnie znaczy i pomaga utrzymać tę stronę przy życiu. Dziękuję! 🙏

Kwarantanna w Portugalii niby się skończyła, ale tak nie całkiem. Kiedy to piszę, nadal wszystko zamyka się o 20:00. Wokół Lizbony 19 regionów jest pozamykanych. Ludzie tam mogą wychodzić tylko na zakupy lub do lekarza. Przez parę tygodni wróciliśmy do semi normalności. Potem, zachorowania wzrosły i znowu wprowadzono obostrzenia. Na szczęście, nie jest już jak wcześniej. Biznesy są otwarte w ciągu dnia, można pojechać na plażę i można swobodnie poruszać się po kraju. Ja cieszę się, że kwarantanna się skończyła, chociaż dzięki niej zmieniło się parę istotnych rzeczy w moim życiu.

Z reguły jestem osobą, która ani nie wierzy we wszystko co pokazują w telewizji, ani nie upatruje końca świata jeżeli stanie się coś złego. Staram się podchodzić do wszystkiego z rozsądkiem. Akceptuję rzeczywistość, dopasowując się do niej bez większych problemów. Zawsze upatruję w nieszczęściach kolejnych lekcji. Nawet jeżeli są one trudne. Wierzę w to, że jeżeli dzieje się coś niefortunnego, to tak miało być i wyjdę z tego silniejsza. Akceptuję to, że życie nie jest lekkie. Z pandemią było podobnie. Chociaż, przyznam, że były i te nieco bardziej nerwowe dni.

Ten post to takie podsumowanie ostatnich miesięcy, ale moim celem jest tutaj także pokazanie Ci jak można wykorzystać coś, co wydaje się negatywne. Chciałabym podnieść Cię na duchu, Marzycielu, lub podać Ci receptę na zmaganie się z przeciwnościami losu.

Pandemia w Tajlandii

Kiedy wieści o zachorowaniach obiegły świat, byłam na workation w Tajlandii. Nie przejęłam się nimi. Jak wspomniałam, nie wierzę mediom i ich nagonce, więc spokojnie obserwowałam sytuację.
W Tajlandii nic się nie działo. Życie toczyło się jak zawsze. Wyjątkiem było to, że już w pierwszych dniach tajski rząd wprowadził maseczki (które zresztą w Azji nosi się prawie zawsze), oraz mierzenie temperatury na lotniskach, stacjach i promach.
Oprócz tego, było normalnie, jak to w Tajlandii.

Oczywiście, nie spodziewałam się, że za parę tygodni wszyscy będziemy w domach. Do Portugalii wróciłam bezpiecznie i bez większych przeszkód, planując kolejne wyjazdy.

Początek kwarantanny i sny o Drodze

Pamiętasz taki film Droga (The Road)? Ja widziałam go tylko raz. Z reguły, oglądam tyle filmów, że później ich nie pamiętam, ale ten pamiętam bardzo dobrze. Nie będę Ci go tutaj streszczać, ale wiedz, że jest to film o końcu świata.

Kiedy zaczęła się kwarantanna i rząd wprowadził stan wyjątkowy, zaczęłam się denerwować. Przez dwa tygodnie Droga śniła mi się prawie codziennie. W głowie przez cały czas miałam sceny z tego filmu. Wyobrażałam sobie jak to będzie, kiedy faktycznie zastanie nas apokalipsa (oto właśnie co robią filmy z ludzkim umysłem).

W tym samym czasie straciłam klientów. Spora część moich stałych klientów ode mnie odeszła. Zaczęłam poważnie obawiać się tego, że nie stać mnie będzie na czynsz.
Rozpoczęły się również zapisy na Bootcamp – intensywny kurs konwersacji z nativem. Przygotowywałam się do tych zapisów miesiąc. Moi nauczyciele czekali na uczniów, pokładali we mnie nadzieję, że zapewnię im klientów. Pierwszy tydzień zapisów zakończył się rekrutacją….uwaga…jednego klienta!

A na dokładkę, w Chris’a pracy zwolnili ponad 100 osób i istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że on również zostanie zwolniony.

Byłam załamana.

Po burzy zawsze wychodzi słońce

Wydaje mi się, że taka sytuacja trwała około 2 tygodni. Mój nastrój zdecydowanie się pogorszył. Nie widziałam sensu w prowadzeniu biznesu. Byłam zestresowana całą sytuacją. Marzyłam, aby to wszystko przespać.

Nie wiem do końca co się takiego stało. Wydaje mi się, że wstałam pewnego dnia rano i powiedziałam sobie, że cokolwiek się będzie działo, przyjmę to ‘na klatę’ i uznam, że to jest dla mnie lekcja. Bo co tak naprawdę może stać się najgorszego?

Pogoda za oknem nie była najlepsza. Uznałam więc, że to znak, aby spożytkować ten czas na coś, co by mnie rozwinęło jako osobę i jako przedsiębiorcę. Koniec z marnowaniem czasu na leżenie na kanapie. Koniec narzekania. Trzeba zacząć znowu pchać ten wózek pod górę. Trzeba zacząć znowu się uśmiechać do przeciwności losu.

Wzięłam się więc za siebie.

Co takiego robiłam w czasie kwarantanny?

Zaczęłam od siebie i swojego ciała. Już od dawna chciałam zmienić to w jaki sposób jem. Zapisałam się więc na dietę Ewy Chodakowskiej. Nigdy za dietami nie przepadałam, ale po tym jak lekarz powiedział mi, że mam 12 kg nadwagi, stwierdziłam, że potrzebna mi jest pomoc.

Nie od razu przeszłam do ćwiczeń. Stało się to stopniowo. Sport nie jest czymś, co mnie podnieca, ale skoro powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B. Najpierw ćwiczyłam z YouTubem yogę, trochę Zumbę i inne totalnie przypadkowe programy. W swoim życiu lubię jednak porządek, więc wykupiłam na próbę dostęp do ćwiczeń Chodakowskiej.

Wtedy odkryłam też niekończące się możliwości, jakie daje internet. W czasie tych paru tygodni kwarantanny uczestniczyłam w takiej ilości szkoleń, konferencji online i wydarzeń jak nigdy w życiu. Łapałam się wszystkiego: od typowo samorozwojowych webinarów po szkolenia biznesowe i wykłady podróżnicze.
Każdy weekend był wypełniony po brzegi wirtualnymi wydarzeniami.

Zawsze byłam molem książkowym, ale tym razem miałam więcej czasu na czytanie. Przeczytałam naprawdę bardzo dużo, w większości fikcję, ale także książki biznesowe.

Pozostałą część czasu wypełniała mi praca. Stwierdziłam, że skoro straciłam klientów, to teraz mam czas na pracę nad tym, czego nie mogłam wcześniej robić. Gdzieś głęboko cieszyłam się, że te osoby odeszły. W końcu mogłam poświęcić się tworzeniu treści!

Na The Blond Travels pojawiła się cała seria postów o Tajlandii w języku polskim, które możesz przeczytać tutaj. Być może do Krainy Uśmiechu jeszcze długo nie będziemy jeździć, ale kiedy już zaczniemy, to mój blog będzie naprawdę miał wszystko.

Z OK English sytuacja miała się jeszcze lepiej. Kwarantanna to był czas, kiedy odkryłam potencjał mojej szkoły i znalazłam swoją drogę.

Zawsze traktowałam lekcje po macoszemu. Marzyłam, aby zarabiać na blogu podróżniczym i z niego zrobić stałe źródło dochodów. Oczywiście, poniekąd zrealizowałam swoje cele, ale kwarantanna pokazała mi, że nie jest to najlepszy sposób na biznes.

W tym samym czasie, moja siostra, która zaczęła zajmować się pomaganiem małym firmom w brandingu i znalezieniu własnej drogi, zaproponowała mi 10 sesji, które miały pomóc mi w rozwoju. Przez ponad 10 godzin rozmawiałyśmy o tym jak wygląda OK English, co zmienić w brandingu i komunikacji i jak chcę, aby firma wyglądała w przyszłości.

Wow! Te sesje naprawdę otworzyły mi oczy. Nie piszę tego tylko dlatego, że Magda jest moją siostrą i uważam, że robi świetną robotę, ale też dlatego, że wyniosłam z tego naprawdę niesamowicie wiele. Zmieniłam całkowicie swoje podejście do biznesu, do tego, co robię i gdzie chcę dojść. Otworzyły się dla mnie nowe perspektywy.

To prawda, straciłam klientów, ale zaparłam się w sobie. “To jest ten czas, kiedy mogę poświęcić swoją energię na rozwój” – pomyślałam i zaczęłam działać.

Jeżeli masz swój biznes, to polecam Ci usługi Magdy. Ona naprawdę robi świetną robotę! Jej stronę znajdziesz tutaj.

Pod względem osobistym nie zmieniło się nic. Chris zaczął pracować w domu i od tego momentu, o dziwo, przestaliśmy ze sobą tak często rozmawiać. Chris, w bardzo niemiecki sposób, podszedł do sprawy. Wpisał nam w kalendarz rzeczy, które robiliśmy razem – kolacje, śniadania, spacery po okolicy, a nawet – klub książki (raz w tygodniu, przez 2 godziny, czytaliśmy razem). Na pewno poprawiło to nasze relacje.

Co się zmieniło?

Zacznijmy od mojego ciała i samopoczucia.

Już po pierwszym tygodniu diety czułam się fantastycznie. To prawda, byłam często głodna. Mój organizm przyzwyczajał się do mniejszej ilości kalorii i braku mięsa oraz nabiału (wybrałam dietę wege). Powoli jednak przestałam odczuwać głód.

Pozbyłam się też refluksu, niestrawności i bólu żołądka. Cierpię na sydrom nadwrażliwego jelita i dieta pomogła mi poczuć się bardzo lekko i w końcu dokuczliwe bóle minęły.

Dzięki ćwiczeniom i diecie pozbyłam się kilogramów. Dziś ważę o 11 kg mniej i moja sylwetka codziennie się zmienia. Ćwiczę 4-5 razy w tygodni, jem zdrowo, ale też nie odmawiam sobie małych przyjemności. W końcu patrzę w lustro bez poczucia winy.

Kwarantanna pokazała mi, że w dzisiejszych czasach można prawie wszystko robić przez internet. Chcesz podróżować? Nie ma sprawy. WithLocals prowadzą wirtualne wycieczki i doświadczenia online. Możesz przejść się po Rzymie, Walencji lub zrobić kurs gotowania z hiszpańskim szefem kuchni. Na pewno będę korzystać z tego typu przyjemności.

Zainwestowałam w firmę. Zmieniłam sposób komunikacji z klientem. Postawiłam na rozwój OK English i, muszę przyznać, idzie mi dobrze. Zatrudniłam kolejnego nauczyciela. Teraz mam ich 4. Pomimo pierwszych problemów, Bootcamp poszedł niezwykle dobrze, zapisało się na niego 12 osób, a teraz w szkole uczy się ponad 20 uczniów! Obecnie pracuję nad przerobieniem strony internetowej, aby odzwierciedlała to, co chcę oferować moim klientom.

W mojej głowie powstała wizja przyszłości i życia, jakie chcę prowadzić. Wiem, że zajmie mi trochę, aby tam dojść, ale powoli, małymi krokami wiem, że osiągnę to, co sobie wymarzyłam.

Chris nie stracił pracy, ale z niej sam zrezygnował. Po paru dniach znalazł bardzo dobre stanowisko w innej firmie. Przez to też wyprowadzamy się niedługo w inne miejsce (o tym gdzie dokładnie dowiesz się dopiero wtedy, jak będziemy mieli spakowane walizki).
Pracuje teraz z domu. Staram się dbać o to, abyśmy ze sobą rozmawiali i dbali o siebie i o swoją relację.

Ta cała kwarantanna w Portugalii przekonała mnie po raz kolejny, że nie ma tego złego, że często negatywne sytuacje można przekształcić w coś pozytywnego. Wierzę w to, że wszystko zależy od tego jak na coś patrzymy. Jeżeli widzimy świat w czarnych barwach, to nigdy nie zobaczymy kolorów.

Jaka jest lekcja dla Ciebie?

Nie powiem Ci dokładnie jak to zrobić, aby być bardziej pozytywnym i wykorzystywać negatywne sytuacje. Każdy z nas jest inny. Każdy ma też inną sytuację życiową, inne problemy.

Ja zazwyczaj w sytuacjach kryzysowych pytam się siebie:

  • Co dokładnie czuję?
  • Co mogę zrobić, aby tak się nie czuć teraz?
  • Jak chciałabym, aby moja sytuacja wyglądała?
  • Czy jest coś, co mogę zrobić, aby wyglądała ona tak, jak chcę?
  • Co mogę zrobić, aby poczuć się nieco lepiej?
  • Gdzie chcę być w przyszłości?
  • Co mogę zrobić teraz, aby do tej wymarzonej przyszłości się zbliżyć?
  • Czy z tej negatywnej sytuacji wyjdę silniejsza? Czego może ona mnie nauczyć?

Mam nadzieję, że te pytania nieco Ci pomogą.

Poza tym, korzystaj z książek, podcastów, a także z wydarzeń online. Inspiruj się innymi.

Pamiętaj też, że czasami w sytuacjach kryzysowych warto poprosić o pomoc rodzinę, przyjaciół lub profesjonalistę. Terapeuta, czy psycholog, to dobre wyjście, kiedy nie jesteśmy w stanie zobaczyć światełka w tunelu.