
Praca zdalna
Dzień z życia blogera i nauczyciela online

Joanna Horanin

Cześć! 👋 Jestem Asia, autorka bloga The Blond Travels. Jeśli uważasz, że moje artykuły są pomocne, będę Ci bardzo wdzięczna, jeśli dołączysz do mnie na Instagramie lub . Wsparcie od czytelników takich jak Ty wiele dla mnie znaczy i pomaga utrzymać tę stronę przy życiu. Dziękuję! 🙏Joanna Horanin
Jestem nauczycielką, ale nie chodzę do szkoły, nie pracuję według dzwonka, nie chodzę na rady pedagogiczne i nie biegam po korytarzach z dziennikiem. Co więc tak naprawdę robię? Jak wygląda mój dzień? Czy się nudzę? Czy brakuje mi towarzystwa? Pozwól, że wprowadzę Cię w moje życie.
Po paru latach w końcu wyklarowało się kim jestem z zawodu. Przez dłuższy czas nawet nie wiedziałam jak odpowiedzieć na pytanie ‘czym się zajmujesz’. Byłam zawsze gdzieś na pograniczu. Dzisiaj wiem, że jestem przede wszystkim nauczycielką online, oraz blogerką. Mam dwie prace, które wypełniają mi moje dni po brzegi i które sprawiają mi niezwykle dużo radości. Dzisiaj powiem Ci jak wygląda moja praca i codzienne życie.
Od razu chciałabym wspomnieć, że ten post nie ma na celu mydlenia Ci oczu i kolorowania rzeczywistości. Niektóre aspekty mogą Cię zainspirować do zmian, inne wydadzą Ci się nudne, a jeszcze inne pewnie są tak mało istotne, że je przegapisz. Artykuł ma na celu pokazanie Ci życia osoby, która pracuje zdalnie w jednym miejscu. Nie jest kierowany tylko do tych, którzy chcą zostać nauczycielami online, ale jeżeli masz taką ambicję to ten post będzie jak najbardziej dla Ciebie.

Organizacja czasu blogera i nauczyciela online
Praca dla siebie ma ten minus, że często trudno się albo zmotywować, albo wstać od biurka i zapomnieć o tym, nad czym się pracuje. Bycie swoim własnym szefem i prowadzenie jednoosobowej działalności ma to do siebie, że trzeba być bardzo odpornym na stres i wiedzieć jak zorganizować sobie czas, aby odpocząć, zregenerować siły, ale też pracować wydajnie.
Praca nauczyciela online jest tym bardziej wymagająca, bo sporo czasu poświęca się na pracę z ludźmi, na przygotowywanie zajęć i planowanie. Sporo energii wkłada się w lekcje. Jeżeli do tego prowadzisz także social media, wysyłasz newslettery i pracujesz nad marketingiem, a do tego jesteś blogerem na cały etat, możesz łatwo zatracić się w pracy.
Od jakiegoś czasu próbuję zorganizować sobie czas tak, aby mieć go na pracę, ale także na przyjemności. Staram się osiągnąć w tym wszystkim balans. Czy mi się udaje? Zobaczcie sami!
Dzień z życia nauczyciela online i blogera
Czytając blogi innych blogerów zawsze mam wrażenie, ze ich dni są takie produktywne i wyglądają jak z magazynu. Woda z cytryną z rana, składanie się w precla przy dźwiękach szamańskich bębnów, wegańskie śniadanie lub w ogóle post do 12:00, a później praca na wysokich obrotach i czytanie książek o sile umysłu wieczorem.
O ile to wszystko brzmi cudownie, to wiadomo jak jest… Nie wszystkim takie życie wychodzi i tym blogerom też pewnie często nie.
A jak jest u mnie?
U mnie jest pół na pół. Czasami zwijam się w precla, ale ten precel często jest na kanapie i poprzedza on drzemkę. Często jem wegetariańskie jedzenie, ale nie powiem nie dobremu mielonemu. Lubię książki rozwojowe, ale kocham też fikcję i czas od czasu trafia mi się taka, gdzie występują romanse z wampirami, diabeł ubrany w Pradę i kolonie Ziemian uwięzione w kosmosie.
Tak, jestem tylko człowiekiem i nie spędzam każdej wolnej chwili na doskonaleniu ciała i umysłu. Dobrze mi z tym jaka jestem.
A więc jak wyglądają moje dni?

Rano
Teraz będziecie musieli zapomnieć o tym, co pisałam wcześniej, bo zabrzmię jak blogerka, której życie jest idealne. Uwielbiam poranki i czuję się wtedy najbardziej produktywna. Dlatego też wyciskam z nich ile się da. Bardzo lubię zostawiać sobie sporo czasu na to, aby powoli zjeść śniadanie, pokręcić się po mieszkaniu, ogarnąć się.
Na początku mojej pracy wstawałam bardzo późno i zabierało mi sporo czasu, aby do siebie dojść. Teraz mam już swoją rutynę i mimo, że pracuję z domu, to zawsze staram się wyglądać i czuć się tak, jakbym szła do normalnej pracy. Bardzo to pomaga w motywacji.
O 6:30 budzi mnie Mitsy, mój kot. Mitsy bardzo lubi z rana oznajmiać wszystkim, ze jest głodna lub że czas na zabawę. Niestety, u nas w domu nie śpi się długo, co zresztą i tak jest mi na rękę, bo od paru dobrych lat bardzo lubię wcześnie wstawać.
Pierwsze co robię to łapię za telefon i sprawdzam wiadomości. Wiem, że nie jest to zdrowe, ale robię to ze względu na to, że czasami moi uczniowie z godzin porannych odwołują lekcje i wtedy wiem, że mogę poświęcić nieco więcej czasu na inne rzeczy.
Przed 7 zsuwam się z wyrka.
Czasami idę biegać. W listopadzie zeszłego roku odkryłam aplikację, która pomaga mi w osiągnięciu moich wymarzonych 10 km. Jakoś się z tym przyjemniej biega i można zobaczyć rezultaty. Biegam średnio 3 razy w tygodniu.
Czasami też składam się w precla i ćwiczę asany. Tak, też należę do tych, którzy uwielbiają jogę. Generalnie, każdy sport, który nie wymaga ode mnie pracy w grupie i nie męczy mnie aż tak bardzo jest dla mnie.
A czasami nie robię nic i zalegam w wyrze do 8. Kto bogatemu zabroni, jak to mówi mój tata.
Po prysznicu, make upie i ubraniu się czas na śniadanie. Nie potrafię bez niego funkcjonować i zawsze muszę wrzucić coś na ruszt, aby lepiej mi się myślało.
Moje śniadanie składa się z owsianki lub płatków z owocami. Kiedy jem słucham sobie tajskiego. Używam do tego aplikacji ThaiPod 101, która jest naprawdę świetna do samodzielnej nauki tajskiego. Języka uczę się od 2 lat. Nadal jestem na poziomie typu silny początkujący, ale nauka tajskiego sprawia mi bardzo dużo radości.
Zaraz po 8 siadam do pracy. Lekcje zaczynam o 9, ale muszę powtórzyć przygotowany materiał, odpisać na maile i sprawdzić social media.
Zawsze, bez względu na dzień, mam przynajmniej jedną lekcję z rana. Tak sobie ustaliłam, aby być bardziej zmotywowaną do wstawania.
Liczba godzin porannych lekcji zmienia się w zależności do dnia. Czasami jest to godzina, czasami 2, czasami 3, ale nie więcej. Niedawno zauważyłam, że 3 lekcje pod rząd bardzo mnie wyczerpują, więc staram się nie uczyć więcej niż 2-3 godziny w jednym ciągu.
Około 11:30, jak w zegarku, zaczynam być tak głodna, że chętnie zjadłabym konia z kopytami. Lunch jem przeważnie w domu i składa się on z kanapki, z jajka lub z czegoś, co zostało mi z dnia poprzedniego.
Raz w tygodniu spotykam się z Chrisem na lunch. Idziemy wtedy do jakiejś taszki (tradycyjny portugalski bar), gdzie zamawiam bardzo nie-wegetariańskie danie i popijam winem.

Popołudnie
Ogólnie moje popołudnia składają się z pracy. Ona nigdy się nie kończy. Kiedy wydaje mi się, że skończyłam jeden projekt, to zaraz przychodzi drugi. Poza tym, zawsze mam górę pomysłów, które chcę wprowadzić w życie. Są takie dni, kiedy zapominam wstać i się rozciągnąć. Gdyby nie to, że mam mały pęcherz, pewnie siedziałabym tak do wieczora.
Czas w którym nie uczę staram się dzielić pomiędzy The Blond Travels, a rzeczy, które muszę zrobić na OK English. Pisanie blogów, social media i nagrywanie vlogów zajmuje mi sporo czasu i wypełnia każdą wolną chwilę.
Koło 15-16 przychodzi kryzys. To jest najgorszy dla mnie moment dnia, bo strasznie, strasznie chce mi się wtedy spać. Próbowałam już wszystkiego: biegania, jogi, siedzenia na kanapie i wpatrywania się w ścianę, zmywania naczyń, sprzątania, chodzenia na zakupy. Nic nie pomaga. Czasami się po prostu poddaję i drzemię z Mitsy wtuloną w moje nogi. Wiem już, że z tym popołudniowym zmęczeniem nie wygram. Dlatego lepiej się mu poddać i odczekać do 17 aż przejdzie.
Od 17 często mam drugą serię lekcji. Uczę wtedy do 19, a nawet czasami do 20.
Po lekcjach jeszcze planuję kolejny dzień, automatyzuję social media, porządkuję sprawy administracyjne. Dopiero wtedy mogę się zrelaksować, co często oznacza kolację z Chrisem, czytanie książki lub oglądanie Netflixa (przy okazji, uważam, że Netflix to świetne źródło, które pomaga w nauce języka i jeżeli wiemy jak je wykorzystać, nie jest stratą czasu).
Wyjątki od reguły
Wyjątkami od reguły są środy i piątki.
W środy mam tylko jedną lekcję rano, a potem mam wolne. Wczesnym popołudniem chodzę na jogę i jeżeli jest ciepło spędzam cały dzień na dworzu. Jadę nad rzekę, idę na kawę lub udaję się do jednej z bibliotek, aby popracować w ciszy i spokoju.
W piątki kończę pracę o 14 lub 15. Resztę dnia spędzam dowolnie: idę na jogę, drzemię, czytam lub jadę do miasta spotkać się ze znajomymi.
Weekendy
Kiedyś pisałam, że często sobota to mój dzień ja. To się zmieniło od kiedy przeprowadziłam się z powrotem do Europy. Czasy pedicuru za 20 Złotych minęły. Dlatego wynalazłam inny sposób na to, aby poczuć, że odpoczywam.
Sobota to dzień, kiedy nie siedzę przy biurku i nawet gdyby się paliło i waliło, to komputer zostawiam nietknięty. Lubię wtedy sobie gdzieś pojechać, coś zwiedzić i zobaczyć. Sobota to mój dzień na przyjemności.

Niedzieli nigdy nie lubiłam i nie lubię. Dlatego nie przywiązuję do niej zbyt dużej wagi. Staram się w ten dzień nieco wyluzować, pospać nieco dłużej (jak Mitsy pozwoli), pójść na dobrą kawę, a wieczorem często oglądam filmy i to takie mało ambitne. Stary dobry Rambo mnie wtedy najbardziej uszczęśliwia.
A więc jak widać, moje życie nie jest chyba najbardziej fascynujące. Raczej nie odstaję od ogółu. Mam swoje małe hobby, swoje nawyki i przyzwyczajenia. Staram się żyć w miarę zdrowo, czas od czasu pozwalając sobie na coś, co pewnie guru od motywacji i życia na warzywach by nie pochwalili. Po prostu uważam, że balans musi być zachowany.
Czy wyobrażałeś sobie tak dzień z życia nauczyciela online? Może chcesz wiedzieć więcej? Masz pytania lub sugestie? Zostaw komentarz!