Wielu z was wie jak bardzo lubię Couchsurfing. W ciągu moich ostatnich miesięcy w Londynie gościłam u siebie cudowne dziewczyny i poznałam wielu wspaniałych ludzi właśnie dzięki tej organizacji. Moja doświadczenia zawsze były pozytywne, do czasu tego feralnego spotkania w Sydney, Australii.
Na ogół potrzebuję dookoła siebie ludzi. Lubię rozmawiać, wychodzić do barów, socjalizować się z innymi. Podczas moich samotnych podróży po Australii, Tajlandii i Bali często tęskniłam za towarzystwem i to właśnie Couchsurfing pomógł mi pokonać te złe momenty. Australia w szczególności była ciężka. To nie Azja, gdzie pełno jest hosteli i backpackerów, chcących wymienić cenne informacje na temat cen w różnych krajach, czy miejsc wartych odwiedzenia. Australia bardzo przypominała mi Anglię, z ludźmi ciągle gdzieś pędzącymi, w ciągłym pośpiechu.
Melbourne wydawało mi się bardziej przyjazne, wyluzowane i pełne charakteru. Miałam też tam przyjaciół z którymi spędziłam cudowne chwile. Za to Sydney było trochę inne. To miasto biznesu, wielkich wieżowców i ludzi robiących w tych wieżowcach duże pieniądze. Czułam się tam dość obco i samotnie, więc w każdy weekend logowałam się na Couchsurfing i szukałam kogoś, kto chciałby ze mną udać się do najbliższego pubu na małe piwko, lub dwa. Tak poznałam Pachuko z Peru, z którym przebalowałam całą noc, oraz Jose z Meksyku, z którym później bawiłam się na wyspach w Tajlandii. Obywaj byli cudownymi osobami i kolejnymi dowodami na to, że Couchsurfing to wspaniała inicjatywa.
Pewnego dnia, będąc jeszcze w Sydney, dostałam wiadomość od Skippiego. Skippy nie miał zdjęcia profilowego na Couchsurfingu, ani pełnego imienia, nie miał też prawie żadnych informacji o sobie. Wymieniliśmy jednak parę wiadomości i umówiliśmy się na piwo w centrum Sydney. Skippy wydawał się bardzo sympatyczny, a ja chciałam koniecznie gdzieś wyjść. Był piątek wieczór, a ja byłam zdesperowana, żeby się zabawić.
Spotkaliśmy się w mieście i poszliśmy do miłego pubu na piwo. Skippy był uprzejmy i miły. Konwersacja płynęła spokojnym torem i nic nie wskazywało na to, że Skippy to psychopatą. Po godzinie okazało się, że chłopak ma bardzo duży zapał do alkoholu. Kiedy ja jeszcze nie skończyłam jednego piwa, on kończył drugie. Po paru kolejkach Skippy stwierdził, że zaprowadzi mnie do baru swojego dobrego znajomego.
Bar okazał się być dla tych, którzy kochają się w muzyce hard rockowej i heavy metalowej. Na dole, w ciemnej piwnicy, kolega Skippyego prowadził małą salę koncertową, która właśnie była przygotowywana na kolejny występ. Skippy bardzo chciał, żeby została na koncercie, ale czułam się dość niekomfortowo w mojej różowej sukience i białym sweterku. Poza tym, im dłużej przebywałam ze Skippym, tym bardziej czułam, że coś nie gra. Było w nim coś dziwnego. Szybko wymyśliłam wymówkę i wróciłam do domu. Nadal jednak chciałam dać mu dobre referencje.
Około północy dostałam od niego pierwszą wiadomość: ‘LOL jesteś dzi***’
Zawahałam się. Może ktoś ukradł mu telefon, może jest naprawdę pijany i się pomylił. Odpisałam zaraz jednak: ‘Naprawdę? Bardzo dojrzale z twojej strony. Napiszę ci ładne referencje na Couchsurfingu’.
Skyppy odpisał: ‘Taa, cokolwiek. Jesteś tylko smutną dziewczynką. Spróbuj, a ja poproszę znajomych, żeby napisali o tobie’. Zignorowałam tą wiadomość. Skippy próbował do mnie zadzwonić parę razy, nie odebrałam. Po tym nastąpiło parę innych wiadomości. Tym razem jego znajomi, którzy niby pracowali na lotnisku, mieli mnie zatrzymać na granicy. Później był kolejny nieodebrany telefon i w końcu wiadomość, w której wyzwał mnie znowu od dzi**ek i kazał mi przeczytać mój profil na Couchsurfingu.
Skippy wykazał się wielką elokwencją i napisał coś w stylu: ‘Jo (w skrócie Joanna) lubi puby. Jo lubi mężczyzn. Na zdrowie. Jo grozi negatywnymi referencjami. Jo bierze narkotyki’. Rozśmieszyło mnie to bardzo, szczególnie ostatnie zdanie. Wysłałam mu sms-a: ‘znajdź sobie zajęcie’, po czym dostałam kolejną falę wiadomości o tym jakie moje życie jest do bani i jakie jego jest cudowne. Nie chcę oceniać, ale Skippy był po 30-stce, mieszkał w jakimś przerobionym garażu i zarabiał na życie jeżdżąc wózkiem widłowym, a do tego wypisywał obcym kobietom, że są dzi**ami. Hmmm…kogo życie było do bani?
Jego referencje trochę mnie zdenerwowały, bo obniżyły mój ogólny wynik na Couchsurfingu, ale stwierdziłam, że poczekam z moimi referencjami do następnego dnia. Nie chciałam go podawać na policję, ale zgłosiłam go do administracji Couchsurfingu. Myślałam, że strona chociaż trochę zrekompensuje mi utracony honor. Jednak na drugi dzień otrzymałam od nich wiadomość, mówiącą, że dane referencje zgadzają się z ich regulaminem i jedyne co mogą zrobić to ukryć mój profil. Poradzili mi też zgłoszenie wszystkiego na policję, ale jako że nie miałam żadnych danych Skippiego, stwierdziłam że cała sprawa nie była tego warta. Tego dnia Skippy usunął swój profil i nigdy już od niego nie usłyszałam.
Czy się bałam? Nie. Skippy nie wiedział prawie nic o mnie, nie wiedział gdzie mieszkam, kiedy wyjeżdżam z kraju i jak mnie znaleźć. Było mi go żal, bo było oczywiste, że Skippy miał problemy psychiczne. Jednak co mnie przerażało i przeraża do dziś to to, że mogłam z nim zostać nie wiadomo jak długo, mógł mnie upić, albo dorzucić mi coś do drinka i nie mogłabym nic zrobić, żeby się obronić. Całe doświadczenie nauczyło mnie jednak paru rzeczy.
- Jeśli ktoś ma tylko 1 lub 2 zdjęcia i nie można na nich zobaczyć ich twarzy, nie spotykaj się z nimi
- Jeśli ktoś ma mniej niż 3 referencje, nie spotykaj się z nimi
- Jeśli ktoś nie używa swojego prawdziwego imienia i nazwiska, tylko przezwisko, albo ‘nick’, nie spotykaj się z nimi
- Jeśli coś ci mówi, że coś nie gra – UCIEKAJ!
Nadal myślę, że Couchsurfing to świetny pomysł i genialny sposób na oszczędzenie pieniędzy i poznanie ludzi. Po Skippym nic nigdy złego mi się nie przytrafiło, wprost przeciwnie. Poznałam Monię, która została moją przyjaciółką, Rafała (naszego Słomkę), z którym łączą mnie niesamowite wspomnienia i wiele innych osób, dzięki którym moje życie jest piękniejsze. Jednak, kiedy używam się Couchsurfingu, szczególnie jako kobieta podróżująca samotnie, zawsze zachowuję szczególną ostrożność.