
Życie za granicą
Polacy na emigracji: Czego możemy nauczyć się za granicą?

Joanna Horanin

Cześć! 👋 Jestem Asia, autorka bloga The Blond Travels. Jeśli uważasz, że moje artykuły są pomocne, będę Ci bardzo wdzięczna, jeśli dołączysz do mnie na Instagramie lub . Wsparcie od czytelników takich jak Ty wiele dla mnie znaczy i pomaga utrzymać tę stronę przy życiu. Dziękuję! 🙏
Polacy są wszędzie – tego można się dowiedzieć kiedy podróżuje się po świecie. Czy to Tajlandia, Brazylia, Afryka Południowa – istnieje 99,9%, że mieszka tam jakiś Polak. Emigrację mamy niejako we krwi. Nadal część z nas wyjeżdża za przysłowiowym chlebem, ale niektórzy wyjeżdżają, bo chcą przeżyć coś nowego, fascynującego i chcą poznać inne miejsca na świecie.
Sama wiem, że emigracja uczy wiele i zmienia człowieka. Postanowiłam więc zapytać paru Polaków na emigracji czego nauczyli się w ciągu swojej przygody z zagranicą.
Agata, 36 lat, mieszka w Alanya – Turcja, pochodzi z Poznania, autorka bloga Tur-Tur.pl
W moim przypadku emigracja to proces, który przez lata przybierał różne formy. Przez długi czas oszukiwałam się, że wcale nie jestem emigrantką, tylko że Turcja to taki “przystanek” w moim życiu, i że w żadnym razie nie jestem tu na stałe. Dlatego lekcje, które wyciągałam z tego przedłużającego się pobytu za granicą przyjmowałam dość opornie, poza jedną: życie robi niespodzianki. Przestałam planować, bo zazwyczaj okazywało się, że i tak trzeba wszystko przeformułować.
Ostatecznie muszę przyznać że emigracja nauczyła mnie elastyczności, kreatywności życiowej. Wszelkie zmiany przyjmuję ze spokojem. Ponadto nauczyłam się dostosowywania do obcych warunków. Nie sprawia mi już to problemu i zdaję sobie sprawę, że mogłabym mieszkać i czuć się świetnie po prostu wszędzie. Stałam się bardziej tolerancyjna, bardziej szanuję odmienność. Nie dziwią ani nie szokują mnie inne obyczaje, kultura, wierzenia, relatywizm kulturowy – o którym uczyłam się na studiach – przerobiłam w praktyce. Bardzo ważną kwestią jest też umiejętność doceniania tego co mamy, którą rozwinęłam dzięki ciągłej tęsknocie. Cieszę się drobiazgami, lubię robić zdjęcia, celebrować chwile – i wracać do nich wtedy, kiedy zaczyna mi brakować ojczyzny i bliskich w Polsce.
Ewa Łakis, 31 lat, pochodzi z Łeby, obecnie mieszka w Pradze – Czechy
Ciekawe pytanie, na które odpowiedź znalazłam dopiero będąc za granicą już ponad rok.
Dużo mogłabym pisać, ale chyba najważniejsze jest to, że nauczyłam się z dystansem patrzeć na siebie i na wszystko co się dzieje wokół mnie.
Mam wrażenie że kiedyś żyłam w zamkniętej przestrzeni stworzonej z tego samego środowiska, powtarzających się wątków, problemów i radości.
Teraz jestem bardziej otwarta i wyluzowana, wiem że świat nie skupia się tylko na małej przestrzeni, ale na milionach ludzi i wydarzeń.
Co za tym poszło…? Przestałam biec za czymś czego nigdy nie dogonię.
Już nie staram się na siłę spotykać, pracować, imprezować, robić tysiące rzeczy na raz. Wydawało mi się wcześniej, że czas ucieka, a ja nigdy nie zdążę i nigdy już nie będzie takiej okazji… Ale teraz wiem że będzie wiele okazji do zrobienia innych rzeczy, na doświadczenia innych emocji, w innym miejscu.
Małgosia Ruszkowska, 36 lat, mieszka i mieszkała w wielu krajach, Obywatelka Świata, autorka bloga The Alternative Ideas
We Włoszech nauczyłam się otwartości na ludzi, zwłaszcza starszych, oraz celebrowania posiłków, żeby zjeść z rodziną i przyjaciółmi.
Hiszpania – to był krótki okres i raczej ciężki dla mnie, ponieważ byłam bez pracy, znajomości języka hiszpańskiego i pozwolenia na pracę. Były to czasy jeszcze przed Unijne… Może dlatego byłam bardziej podatna na negatywne sytuacje, w których to dostrzegłam że ludzie mogą być pazerni, chciwi i może być niebezpiecznie na ulicach nawet w takim rozwiniętym kraju jak Hiszpania (mieszkałam w Madrycie). W związku z tym my – Polacy nie mamy sobie czego zarzucać.
W Kolumbii nauczyłam się zaradności. Nie miałam kwalifikacji, nie znałam języka, nie miałam pozwolenia na pracę, a znalazłam zatrudnienie w jednym z droższych hoteli, który był też strzeżony i prowadzony przez wojsko z inicjatywy rządu. Pobyt tam nauczył mnie też tego, że ludzie mogą być bezinteresowni – byłam tam na utrzymaniu rodziny mojego chłopaka, która ani razu mi tego nie wypomniała i zajmowała się mną przez cały czas.
W Szkocji czasami było ciężko, ale tam w końcu mogłam ubrać się w co chciałam i być sobą i nikogo to nie raziło. Tam nauczyłam się lekkości bytu.
W Anglii nareszcie nauczyłam się wypowiadać swoje myśli na różne sposoby. Angielski to bardzo bogaty język i dzięki niemu opanowałam sztukę elastyczności wypowiedzi, no i nauczyłam się tzw. ‘small talku’, który zaaplikowany w odpowiednim momencie zawsze kradnie serca Anglików.
W Niemczech wzmocniłam moją skrupulatność w obowiązkach służbowych.
Na Madagaskarze zdałam sobie sprawę z tego co to znaczy bieda i jak to wygląda kiedy rząd naprawdę nie dba o obywatela.Tutaj od razu nasunął mi się wniosek jak my Polacy nie doceniamy tego co juz mamy i widzimy się jako jeden z zacofanych krajów, ale z drugiej strony nie chcemy porównywać się właśnie z tymi krajami bo uważamy że jesteśmy lepsi. Ten kontrast dał mi dużo do myślenia.
Wietnam nauczył mnie tego, że każda sytuacja, bez względu na to jak bardzo skomplikowana, jest do rozwiązania. Poruszanie się w korkach na skuterze, adresy nie mające sensu, ludzie z którymi nie można się porozumieć – wszystko to było jak trening w wojsku, a nagroda za tę szkołę życia była taka, że w tym cały zgiełku nauczyłam się luzu.
W Tajlandii nauczyłam się spokoju wewnętrznego, że wszystko płynie i ma swoją kolej, że życie jest tu i teraz.
Stanley Kuten, 70 lat, mieszka w Pattaya – Tajlandia
Od 8-9 lat mieszkam z tajską żoną w Land of Smiles, w Pattaya. Przed Tajką była przez 18 lat Filipinka. Czy mogę powiedzieć, że znam Azję (i Azjatki) dobrze? Ależ NIE. Życie jest za krótkie aby je poznać. Mając już 70 lat myślę jednak że pobyt w Azji, jak też sporo lat spędzonych w jednym mieszkaniu z Azjatkami, nauczyły mnie czegoś. Najpierw: nauczyłem się, że sprawia nam WIĘKSZĄ przyjemność dawać prezenty niż je otrzymywać. Wiele jest tego powodów. Jednym z nich jest to, że dając komuś prezent-możemy wybrać odpowiednią dla nas porę. Otrzymując prezent-nie mamy tego wyboru, bo ofiarodawca wybiera najlepszy dla niego moment.
Druga sprawa jakiej nauczyłem się w Azji to…. kiedy jest najlepszy okres naszego życia? Odpowiedź: DZISIAJ !!! Bo przeszłości juz nie ma, nigdy nie wróci, a przyszłości jeszcze nie znamy. A więc dzisiaj, teraz jest najlepszy okres naszego życia. Jutro-taka sama odpowiedź. Za 10 lat-też !!!
Robert Morgan, artysta, 34 lata, od 13 lat mieszka i pracuje w Londynie; więcej o Robercie znajdziecie na jego stronie Robert Morgan Designs oraz na jego Instagramie
Zawsze myślałem, że jestem osobą otwartą na nowe rzeczy, ale dopiero te 13 lat w Londynie uświadomiło mi jak bardzo zamknięty był mój tryb myślenia. Rzeczy, które kiedyś były moim marzeniem, nagle stały się czymś co robię w przeciętny wtorek. Świat się otworzył dla mnie, jestem w stanie uwierzyć, że mogę robić w życiu co chcę, być kimś chcę, kochać kogo chcę.
Małgosia Kaynarca, lat 53, mieszka w Sydney – Australia
W Australii mieszkam of 1988 roku, miałam 25 lat jak tutaj przyjechałam. Tutaj nauczyłam się języka angielskiego, który znałam, ale nie biegle. Codzienność zmusiła mnie niejako aby zaadoptować język i nauczyć się, chociażby dla własnego komfortu, aby życie codzienne nie było utrapieniem.
Emigracja nauczyła mnie szerszego myślenia, tolerancji, szczególnie że Australia jest krajem wielokulturowym. Nauczyłam się jak radzić sobie z tęsknotą za bliskimi i za krajem.
Wiele w moim życiu nie zmieniłam, bo moje dorosłe życie dopiero się zaczynało, dlatego też zbudowałam swój “zamek” tutaj na własny wzór, jestem architektem mojego życia, nikt mi niczego nie podpowiedział, do czego doszłam to tylko jest moją zasługą. Dzięki emigracji nauczyłam się samodzielności.
A czego emigracja nauczyła mnie?
Emigracja nauczyła mnie otwartości i tolerancji. Staram się nie oceniać ludzi ze względu na to skąd są, a jakimi są osobami. Staram się też nie patrzeć na świat przez szybę, nie dzielić na ‘oni’ i ‘my’. Częściej szukam tego co mam wspólnego z lokalnymi mieszkańcami, niż tego co mnie od nich różni.
Na emigracji nauczyłam się też tego, że można. Nigdy nie wyobrażałam sobie dalekich podróży, czy nawet pracy w tak dalekim kraju jak Tajlandia, a tu proszę – nie wystarczyło wiele, a znalazłam się w Krainie Uśmiechu, pracuję zdalnie i żyję tak jak mi się podoba. Wyjazd do innego kraju okazał się jednym z najlepszych wyborów jakich dokonałam.