Cześć, jestem Asia, autorka bloga The Blond Travels. W świecie Tajlandii i Portugalii czuję się jak ryba w wodzie - nie bez powodu! Tajlandię odkrywam od przeszło dekady, a w Portugalii jestem na dobre już od 6 lat. Moją misją jest wspierać Marzycieli - takich jak Ty - w odkrywaniu tych fascynujących krajów oraz pomagać zakochanym w nich znaleźć swoje własne miejsce na ziemi, i to najlepiej na stałe! Razem odkryjmy te unikatowe zakątki świata.
Od lat nie mieszkam w Polsce. Nie chodzę ulicami i nie wykrzykuję, że jestem Polką i że jestem z tego dumna. Nie maszeruję w pochodach i zazwyczaj nawet nie wiem kiedy jest jakieś święto narodowe. Marna ze mnie patriotka, ale kiedy tylko mam okazję, zawsze odwiedzam miejsca, które zapisane są w historii Polski. Jak tylko usłyszałam o polskim cmentarzu w Teheranie, wiedziałam, że nie mogę go pominąć.
Kto by pomyślał, że w Iranie pochowani są Polacy? Dla mnie było to zaskoczenie. O tym, że w 42-gim roku na Bliski Wschód zawędrowało tysiące Polaków uwolnionych z obozów na Syberii nikt mnie nigdy w szkole nie uczył. Gdzieś ten mały skrawek historii zagubił się wśród wojen, walk, powstań i dat, które się potem i tak szybko zapomina. O tym fakcie zapomniały też media, straszące nas wszystkim i wszystkimi z ekranów naszych komputerów. Nie mają też o nim pojęcia osoby, które wykrzykują rasistowskie hasła, a także i Ci, którzy odwracają się plecami od krzywdy i niedoli osób, które tak jak kiedyś i nasi rodacy, potrzebują pomocy.
Na cmentarzu w Teheranie spoczywa 1937 osób, 409 z nich to wojskowi. Większość zmarła z wycieńczenia i chorób, których nabawili się podczas pobytu w ZSRR.
Podobno, kiedy przybyłych do Iranu Polaków załadowano na ciężarówki, aby przewieźć ich do obozów, obrzucono ich (dosłownie) jedzeniem. Persowie stali przy drodze i rzucali do aut ciastka i owoce. W całym kraju przygotowano dla nich miejsca, gdzie otrzymali opiekę lekarską, wyżywienie i zakwaterowanie. Polacy później wspominali, że bardzo ujęła ich perska gościnność to jej zawdzięczają przetrwanie.
Wikipedia informuje, że w Iranie znalazło się 115 000 osób, w tym 13 000 dzieci. Na ulicach język polski był zjawiskiem, który nikogo nie dziwił. Polacy zakładali sklepy, restauracje, gazety, a nawet polską stację radiową! Wiele kobiet wyszło za mąż za Persów i pozostało w Iranie. Niedawno zmarła ostatnia Polka, która do Iranu przyjechała jako mała dziewczynka. Helena Stelmach pochowana jest również na tym cmentarzu.
Do ich miejsca pochówku nie jest aż tak łatwo się dostać. Najpierw wzięłam metro i musiałam przesiąść się 2 razy, a następnie bezskutecznie próbowałam złapać taksówkę. W końcu na miejsce zgodził się dowieźć mnie bardzo sympatyczny kierowca, który także pomógł mi znaleźć wejście na cmentarz.
Bramę otworzył mi pracownik placówki – Hamid, który jako już 3 osoba w rodzinie jest stróżem cmentarza. Wcześniej był nim jego dziadek i jego ojciec. Kolejny będzie jego syn.
Polski cmentarz w Teheranie jest tylko małą częścią wielkiego terenu, gdzie spoczywają także inne narodowości – Francuzi, Włosi, Rosjanie, Bułgarzy. Cmentarzami opiekują się przeważnie ambasady danych krajów. Groby Polaków leżą zaraz przy francuskich i włoskich, które wyglądają na bardzo zaniedbane. Polski cmentarz za to wygląda jakby dopiero został założony.
Błąkałam się nieco wśród grobów, czytałam nagrobne płyty, przysiadłam sobie na ławce. Smutno mi się zrobiło. Pomyślałam o tych wszystkich ludziach, umierających w obcym kraju, na obcej ziemi, nie z własnego wyboru. Pomyślałam też o tym ile hejtu i jadu wylewa się obecnie z Polaków, jak bardzo nienawidzimy tych, którzy kiedyś nam bezinteresownie pomogli i przygarnęli. Myślałam o tym, że tak wiele osób nie wie o tym niewygodnym politycznie fakcie jakim była ucieczka Polaków do Iranu.
Gdzie ten świat zmierza?
Przed wyjściem Hamid posadził mnie w wielkim fotelu, w cieniu drzewa, rozłożył przede mną książki i albumy związane z cmentarzem i pochowanymi tam Polakami, poczęstował herbatą. Zapytał się mnie nawet czy chciałabym coś zjeść. Akurat miał przerwę na lunch i bardzo chętnie podzieliłby się swoim obiadem. Spojrzałam na jego mały plastikowy pojemniczek z ryżem i warzywami i grzecznie odmówiłam.
Na końcu wpisałam się do księgi gości, przejrzałam prawie wszystko, co było do obejrzenia, podziękowałam serdecznie Hamidowi za jego pracę i odeszłam.
Żadna ze mnie patriotka, ale kiedy odwiedza się takie miejsca, serce łamie się na pół.