
Praca zdalna
Poznaj moją historię i zostań nauczycielem online!

Joanna Horanin

Cześć! 👋 Jestem Asia, autorka bloga The Blond Travels. Jeśli uważasz, że moje artykuły są pomocne, będę Ci bardzo wdzięczna, jeśli dołączysz do mnie na Instagramie lub . Wsparcie od czytelników takich jak Ty wiele dla mnie znaczy i pomaga utrzymać tę stronę przy życiu. Dziękuję! 🙏Joanna Horanin
6:30 rano, Chiang Mai. Powoli zwlekam się z łóżka. To mój drugi rok uczenia w Tajlandii i powoli zaczynam rozmyślać co dalej. Czy zostanę tu na zawsze? Czy warto szukać innej pracy? Innej szkoły? A może czas wracać do Anglii? Patrzę na śpiącego obok Chrisa i myślę sobie, że cyfrowi nomadzi to mają fajnie. Śpią do której chcą i mają o wiele więcej wolności. Też tak chcę. Mój problem jednak polega na tym, że nie umiem ani projektować stron, ani rysować, ani robić czegokolwiek innego z czego mogłabym wyżyć. Dwa lata temu wyrwałam się z korpo, żeby uczyć w Tajlandii, nadszedł czas aby pomyśleć o kolejnym kroku.
Docieram do szkoły. Mój szef wskazuje palcem na moją odprasowaną, różową koszulę. ‘Joanna, no’ – mówi. Patrzę na niego zdezorientowana. ‘No? What?’ pytam. ‘No’ odpowiada. I tak stoimy minutę, może dwie, rzucając ‘no’ jak piłeczką ping-pongową. ‘Today is Monday. I tell you – you bring purple t-shirt on Mondays from today to end of year. It’s for the princess’- duka szef. Tajowie kochają rodzinę królewską, a w tym roku jedna z księżniczek obchodzi 60-te urodziny, więc żeby okazać jej miłość wszyscy nauczyciele muszą w poniedziałki nosić specjalne purpurowe koszulki z królewskim logiem, ale to okazuje się dopiero później. Zanim o tym wszystkim się dowiaduję, próbuję wygrzebać z czeluści pamięci informację o koszulce, ale nie mogę. Oczywiście, że mi nie powiedział.
Macham w końcu ręką i mówię, że zapomniałam i że będę miała koszulkę na przyszły tydzień.
Dogadywanie się w szkole jest z jakiegoś powodu coraz trudniejsze. Mój szef ma chyba dość tłumaczenia mi wszystkiego. Reszta nauczycieli ledwo może się po angielsku przedstawić. Mój Tajski jest o wiele lepszy niż wcześniej, ale upłyną lata świetlne zanim będę mogła w pełni zrozumieć co się wokół mnie dzieje.
Idę na lekcje. Przez 5 godzin próbuję moim nastoletnim uczniom do głów wbić proste zdania. ‘Where is he from?’ pytam, wskazując jednego z uczniów. Odpowiada mi głucha cisza. 20 par oczu wlepia we mnie nie rozumiejący niczego wzrok. Załamuję ręce. Już drugi semestr próbuję ich nauczyć tego samego pytania. Nie widzę postępów. Nikt nie odrabia pracy domowej, nikt nie chce się uczyć, z wyjątkiem może jednej lub dwóch osób. Czuję skradającą się za moimi plecami demotywację.
Stwierdzam, że muszę poszukać innej pracy. Jeszcze tego samego dnia wysyłam podania do firm rekrutujących nauczycieli online. Dałam sobie radę z uczniami w tajskim technikum, dam sobie radę z tymi internetowymi.
Przez kolejne tygodnie uczestniczę w rozmowach. ‘Przepraszam, wydajesz się kompetentna, ale obawiam się, że moi uczniowie nie byliby zadowoleni słysząc twój akcent’ – mówi mi jedna właścicielka małej agencji językowej. ‘Masz za mało doświadczenia’ – odpisuje mi inna, wietnamska, firma. Nie poddaję się jednak, szukam dalej.
Pewnego wieczora spotykam się ze znajomymi. Jest z nami przemiła Angielka – Amy. Od słowa do słowa i okazuje się, że ona też kiedyś uczyła w szkole, też miała duże problemy z komunikacją i motywacją, też prowadzi blog i…uczy angielskiego online! Daje mi namiary na Education First, firmę dla której pracuje, i radzi, żeby wysłać im maila. Już następnego dnia wysyłam im podanie z CV i od razu dostaję odpowiedź z terminem rozmowy kwalifikacyjnej.
Wszystko idzie jak z płatka. Rozmowa trwa godzinę. Młoda dziewczyna, która przeprowadza cały wywiad pyta się o moje pochodzenie. Zmyślam na poczekaniu, że wychowałam się w Anglii, ale rodzice są Polakami i zawsze dbali żebym mówiła po polsku. Dlatego jestem dwujęzyczna i mam lekki akcent. Mam w końcu paszport brytyjski, a mój angielski jest w zasadzie perfekcyjny. Historia więc przechodzi bez problemów.
Problemem okazuje się jednak internet, który w moim mieszkaniu nie jest najlepszy, ale obiecuję to jakoś załatwić.
Po paru dniach dostaję wiadomość, że moje szkolenie na nauczyciela online zacznie się w przyszłym tygodniu. Szybko więc próbuję rozwiązać sprawę z internetem. Z pomocą przychodzi Chris, który znajduje internet stacjonarny z Sinet (tajskiej sieci komórkowej). Problem w tym, że nie można go zainstalować u mnie w mieszkaniu. Decydujemy się więc na instalację w jego pokoju, gdzie będę spędzała 3-4 godziny codziennie wieczorem na uczeniu ludzi z całego świata.
Szkolenie opiera się w zupełności online i jest dość ciężkie. Nawał informacji przyprawia mnie o ból głowy. Amy zapewnia, że sama praca jest bardzo łatwa i tylko szkolenie jest tak intensywne, bo firma chce mieć pewność, że rekrutuje ludzi kompetentnych.
Po tygodniu przechodzę mały egzamin, odbywam rozmowę z moją mentorką i jestem gotowa uczyć.
Moje pierwsze lekcje są świetne. Wszystko jest przygotowywane dla mnie wcześniej. Nie muszę więc siedzieć godzinami i opracowywać planów zajęć. Do klasy loguję się na 5 minut wcześniej, gdzie czekają już na mnie ludzie z Brazylii, Włoch, Chin, Tajwanu i innych krajów, którzy naprawdę starają się czegoś nauczyć. Na jednych zajęciach jest od 3 do 6 osób. Lekcja trwa 45 minut i opiera się na czytaniu pytań z wcześniej przygotowanych slajdów oraz poprawiania błędów jakie popełniają uczniowie. Na koniec jeszcze muszę wypełnić raport, wystawić każdemu ocenę i viola! Praca skończona! Easy – peasy – jak to mawiają Anglicy.
Jestem jednak zmęczona. Codziennie wstaję o 6:30, spędzam w szkole 8 godzin, jem kolację i zasiadam do kolejnych lekcji, które trwają do 11 lub 12.
Po tym jak mój szef nie chce mi powiedzieć kiedy mam dokładnie wakacje i zwleka z ich zatwierdzeniem, postanawiam zrezygnować z pracy. Czuję się trochę nie fair, rezygnując w połowie semestru, ale nie daję już rady ani mentalnie ani fizycznie. Żeby zrekompensować szkole problemy, znajduję za mnie zastępstwo.
W listopadzie 2015 oficjalnie zostaję nauczycielem angielskiego online, wolnym człowiekiem i swojego rodzaju cyfrowym nomadą.
Od tego czasu minęły dwa lata. Nadal pracuję dla agencji, ale w styczniu otworzyłam swoją własną szkołę online, która okazała się być sporym sukcesem. Blogowanie na The Blond Travels nauczyło mnie bardzo dużo o marketingu online i prowadzeniu internetowego biznesu. Na Instagramie często pokazuję i piszę o tym jak wygląda moja praca. Przyłącz się do mnie!
Artykuły, które mogą cię zainteresować:
Jak zacząć uczyć angielskiego przez interent
8 powodów dla których warto uczyć angielskiego online
Jak zamieszkać w Tajlandii – jak zostać nauczycielem
Zrób kurs TEFL i zostań nauczycielem w Tajlandii