
Życie za granicą
Smotność na emigracji: Jak sobie z nią radzić? Odpowiadają emigranci!

Joanna Horanin

Cześć! 👋 Jestem Asia, autorka bloga The Blond Travels. Jeśli uważasz, że moje artykuły są pomocne, będę Ci bardzo wdzięczna, jeśli dołączysz do mnie na Instagramie lub . Wsparcie od czytelników takich jak Ty wiele dla mnie znaczy i pomaga utrzymać tę stronę przy życiu. Dziękuję! 🙏Joanna Horanin
Patrząc na wielu polskich emigrantów wydawać by się mogło, że żyją pełnią życia. Często dobrze zarabiają, pracują dla ciekawych firm, obracają się w międzynarodowych środowiskach, podróżują i rozwijają swoje pasje. Rzadziej zauważa się negatywne strony emigracji, z którymi żyjący na obczyźnie zmagają się codziennie. Samotność to jedna z nich i właśnie o niej jest ten artykuł. Do współpracy zaprosiłam cztery emigrantki, które opowiedziały mi jak one walczą z uczuciem samotności.
Emigracja w Polsce już nikogo nie dziwi. Liczy się, że w ostatnich latach z Polski wyjechało ponad 2 miliony osób . Dzisiaj sporo młodych opuszcza ojczyznę w poszukiwaniu czegoś, czego znaleźć nie mogą w kraju lub aby przeżyć przygodę. Polacy mieszkają w przeróżnych zakątkach globu: w Chinach, Indonezji, w Tajlandii, w Australii.
Jak czuje się osoba mieszkająca z daleka od bliskich, od kraju pochodzenia, przebywająca w innej kulturze? Czy samotność to stały element emigracji? A jeżeli tak, to jak sobie z nią radzić?

Najważniejsze są przyjaźnie
Moja decyzja o wyjeździe do UK nie była spontaniczna. Przez parę miesięcy myślałam nad tym, aby wyjechać. Kiedy okazało się, że ‘nagrana’ praca nie była już dostępna, musiałam radzić sobie sama. Wyjechałam do kraju, gdzie nie znałam prawie nikogo, gdzie nie miałam pracy, nie wiedziałam gdzie pójść zrobić zakupy, gdzie kupić znaczek. Kiedy rozchorowałam się na anginę nie wiedziałam gdzie szukać pomocy.
Najgorsza dla mnie była odległość od domu, od tego, co znałam. Internet wtedy nie był tak powszechny i aby dzwonić do domu na Skype musiałam prosić o dostęp do komputera ludzi, z którymi mieszkałam, którzy wcale nie byli przyjaźnie do mnie nastawieni. Tamten czas wspominam z poczuciem smutku, ale też podziwu dla siebie samej za to, że potrafiłam przetrwać tak niedogodny okres w moim życiu.
Początki zawsze są ciężkie, gdziekolwiek się przeprowadzasz, zwłaszcza jeżeli jest to Twój pierwszy taki wyjazd.
Młodym ludziom najczęściej brakuje znajomych i przyjaciół. Rodzina jest oczywiście ważna, ale w rozmowach prowadzonych z innymi emigrantami w wieku 20-30 lat zawsze pojawia się temat koleżanek i kolegów.
“Chyba jak w większości przypadków, samotność najbardziej doskwierała mi na początku mojego pobytu w Chinach. Nowe, olbrzymie miasto, którego nie znałam, zupełnie obcy język, odmienna kultura. Czułam się zagubiona, ale traktowałam to jako wielką przygodę i to pomagało mi przezwyciężyć trudności w życiu codziennym. Bardzo, ale to bardzo, brakowało mi… koleżanek! Mieszkałam na początku z moim ówczesnym chłopakiem i jednym współlokatorem. Tęskniłam za babskimi pogaduszkami.
Gdy po kilku miesiącach od przyjazdu mój związek się rozpadł, faktycznie uderzyło mnie to, że nie mam tutaj nikogo bliskiego.” – Pisze Nadia Urban, poliglotka, blogerka, vlogerka i twórczyni marki modowej Qara, która od 2017 roku mieszka w Chinach. (Nadię znajdziesz na Instagramie – @NadiaUrban)

Gdy po kilku miesiącach od przyjazdu mój związek się rozpadł, faktycznie uderzyło mnie to, że nie mam tutaj nikogo bliskiego.” – Nadia Urban, od 2017 mieszka w Chinach.
Znajomości i przyjaźnie często nie wytrzymują próby czasu i odległości. W przeciągu ostatnich lat kontakty z moimi bliskimi przyjaciółmi poluźniły się. Zostali przy mnie tylko Ci, którzy faktycznie cenią sobie nasz związek. Nie jest to niczyja wina. Po prostu, moje życie jest bardzo inne, mam inne problemy i inne priorytety. Czas leci szybko, a więzi stają się luźniejsze.
Ania Błażejewska, twórczyni bloga W Azji, która mieszka obecnie na Bali, pisze:
“W tym roku minie mi 10 lat na emigracji i choć nigdy nie żałowałam przeprowadzki do Azji, to w moim życiu bywały oczywiście różne chwile: i te dobre, i te gorsze. Takie, kiedy chciałoby się mieć wszystkich swoich najbliższych blisko. Ale to niemożliwe, bo dzielą nas nie tylko tysiące kilometrów, ale też spora różnica czasu (latem 6 godzin, zimą 7). Choć oczywiście mam tu bliskich znajomych, to jednak ci najlepsi przyjaciele mieszkają w Polsce i faktem jest, że niemalże permanentnie nie ma mnie w ich życiu. Omijają mnie śluby, dzieci pojawiające się w życiu i te wszystkie chwile, kiedy chciałoby się być blisko i wspólnie celebrować szczęście czy sukces. To właśnie chyba wtedy w największym stopniu odczuwam samotność.”

Z samotnością na emigracji można poradzić sobie przez nawiązanie nowych znajomości i poznanie innych osób. Tak właśnie szybko poradziłam sobie z samotnością w Tajlandii. Pierwsze dni były ciężkie, ale kiedy tylko rozpoczęłam swój kurs z SEE TEFL od razu poznałam innych i zupełnie zapomniałam o tym jak bardzo czułam się samotna.
Z mojego doświadczenia wynika, że w krajach azjatyckich o wiele łatwiej jest zawrzeć stałe przyjaźnie. Inni emigranci są bardzo daleko od domu i zawsze szukają znajomych. W Chiang Mai prawie każdy, kogo poznawałam stawał się dla mnie rodziną. Nadia ma podobne spostrzeżenia.
“Szanghaj jest bardzo międzynarodowym miastem, i wiele osób przyjeżdża tutaj z każdego zakątka świata (i każdego zakątka Chin) na studia czy do pracy. Oddaleni od swoich rodzin i przyjaciół szukają nowych znajomości, nowych relacji. Są nawet organizowane specjalne eventy, na których można poznać nowych ludzi! Ale często nawet to nie jest konieczne – wystarczy po prostu wyjść z domu. Wielokrotnie poznawałam świetnych ludzi po prostu włączając się do rozmowy w barze! Społeczność expatów w Szanghaju jest bardzo otwarta, dobrze zorganizowana i bardzo pomocna. Każdy pamięta swoje pierwsze ciężkie chwile w Chinach i chętnie pomaga tym, którzy dopiero przyjechali!” – Dodaje Nadia.
Samotność w innej kulutrze
Patrząc na niektórych emigrantów myślę sobie, że wcale nie miałam aż tak trudno. Wyjechałam do UK, czyli do kraju europejskiego, gdzie mogłam porozumiewać się wszędzie językiem angielskim i gdzie kultura nie odstaje aż tak bardzo od polskiej. Co czują osoby, które nagle zamieszkują w kraju o odmiennych tradycjach, religii, czy wartościach?
Kasia Jamila, autorka bloga U mnie w Marrakeszu i przewodnika Pascal “Marrakesz”, oraz właścicielka sklepu Arganie od 2011 roku mieszka w Maroku. Tak pisze o swoich początkach:
“Pierwsze lata emigracji były bardzo ciężkie a samotność niewyobrażalnie ogromna. Nie miałam przyjaciół poza 1 zapracowaną koleżanką, a z rodziną męża, z którą mieszkałam na początku i osobami z otoczenia nie miałam wspólnego języka. Mąż pracował a ja byłam w domu wyrwana ze wszystkich swoich dawnych aktywności w środowisku tak innym, że kilka lat zajęło mi nauczenia się życia wśród zwykłych, przeciętnych Marokańczyków, ich mentalności, kultury, zachowań w danych sytuacjach wszak byłam jedyną niebieskooką na dzielnicy więc nie miałam innego wyboru aniżeli nauczyć się tego tradycyjnego marokańskiego życia.”
Lekarstwem na samotność jest na pewno przystosowanie się do nowych warunków i zaakceptowanie nowej rzeczywistości. Powodem dla którego tak wspaniale zawsze czuję się w Tajlandii jest na pewno to, że bardzo interesuje mnie tamtejsza kultura i uczę się języka. Po 3 latach pobytu w Portugalii, która nie należy do moich ulubionych krajów, nareszcie zmuszam się do otwarcia na kulturę i język. To na pewno pomaga mi poczuć się tutaj trochę jak w domu, mniej obco i zmniejsza moją frustrację.
Podobnie twierdzi Sylwia Smołkowska, która mieszka na stałe w Norwegii i prowadzi bloga Kierunek Norwegia pisze:
“Samotność w Norwegii jest często poruszanym tematem, który jest problemem wielu osób, nie tylko starszych. Ja również po raz pierwszy w życiu poczułam się samotna właśnie w tym kraju. Po bardzo spontanicznej decyzji o przeprowadzce, gdy pierwsze emocje i zachwyty nad nową rzeczywistością opadły, a przyszła za to nie zawsze kolorowa rzeczywistość, poczułam się samotna. Mój partner odnalazł się w nowym miejscu dużo szybciej niż ja, dostał dobra pracę, realizował się. Ja nie mogłam się odnaleźć, brakowało mi moich przyjaciół, rodziny, wszystkich „moich” ludzi, których widywałam w Polsce bardzo często. Były to ciężkie miesiące, w których musiałam się zmierzyć z wieloma problemami i olbrzymią tęsknotą. Gdyby nie mój partner nie wiem, czy dałabym radę przez to wszystko przejść. Na szczęście po czasie poznałam nowych znajomych, przyjaciele z Polski odwiedzali mnie i powoli zaczęłam się w tej nowej rzeczywistości odnajdywać. Na pewno wpływ miała na to coraz lepsza znajomość języka norweskiego, a przez to moje większe zrozumienie ludzi dookoła.”

Nauka lokalnego języka na pewno pomaga. Język tłumaczy wiele zachowań, norm kulturowych, które być może są dla nas trudne do zrozumienia. Jesteśmy też w stanie brać czynny udział w życiu społecznym i stać się częścią danego kraju.
“Nauczyłam się marokańskiej wersji języka arabskiego i od tego momentu jest z górki. Do dziś bywają czasami dni samotności znanej chyba większości emigrantom – to zlepia się z tęsknotą za rodziną, przyjaciółmi, swobodnymi rozmowami w ojczystym języku, podobnym poczuciem humoru, który często wiąże się z kulturą czy wydarzeniami w kraju… Całe szczęście zawsze można zadzwonić do kogoś na whatsappie i to zawsze trochę pomaga.” – Pisze Kasia.
Jak utrzymać kontakt z krajem?
Polacy na obczyźnie chcą mieć kontakt z krajem. Ostatnie wybory i bardzo duża frekwencja dowiodły, że nam również zależy na tym, aby w Polsce dobrze się działo. Bardzo wielu z nas tęskni za krajem i samotność leczy dzięki internetowi, dostępnym produktom spożywczym (każdy emigrant zna radość jaką sprawia widok kapusty kiszonej w supermarkecie), a także wizytom rodaków.

Ania Błażejewska ma częsty kontakt z Polakami i to pozwala jej czuć się mniej samotnie. Niestety obecnie panująca pandemia wpłynęła na jej życie bardzo negatywnie.
“Moja praca sprawiała, że przebywałam z ludźmi z Polski bardzo często; że dzięki nim miałam regularny kontakt z językiem; że zdarzało się, że te nowe znajomosci przeradzały się w nowe przyjaźnie. To wszystko sprawiało, że rzadko kiedy odczuwałam samotność. Celowo piszę to w czasie przeszłym, bo pandemia zupełnie zmieniła moje codzienne życie i praktycznie pozbawiła kontaktów z turystami z Polski, więc począwszy od ubiegłego roku, odczuwam samotność w o wiele większym stopniu niż kiedyś i z utęsknieniem czekam na powrót do standardowej codzienności.”
Samotność na emigracji jest nieodłącznym elementem życia każdego, kto zdecydował się na wyjazd za granicę. Obojętnie czy żyjemy gdzieś miesiąc, rok, czy dziesięć lat. Zawsze będziemy z dala, od tego co znamy i poczucie samotności będzie nam doskwierało. Decydując się na wyjazd trzeba brać to pod uwagę.
Na szczęście, w dobie internetu, Skype’a, Whatsappa, czy Facebooka zawsze możemy się połączyć z krajem. Oczywiście, nigdy nam nie zastąpi to prawdziwej interakcji, ale pomoże uciszyć tęsknotę i doskwierającą samotność.
Chcesz podzielić się swoją opinią? Zostaw komentarz!