Konferencja Tam Gdzie Chcę to wydarzenie organizowane przez Tomka Maciejewskiego, która skupia wokół siebie samych wariatów. To pierwsza taka konferencja w Polsce, gdzie z całego kraju zjeżdżają się Ci, których nie interesują konwenanse i poukładane życie. Cyfrowi nomadzi, bo to o nich tutaj mowa, raczej nigdzie nie zagrzewają miejsca i migrują co jakiś czas, chociaż są wśród nich i tacy, którzy cenią sobie swoje własne gniazdko. Żyją na własnych zasadach, są pełni motywacji i nadziei na lepszą przyszłość. Wysoko cenią sobie życie stadne, a takie wydarzenia jak Konferencja Tam Gdzie Chcę jest dla nich świetną okazją na to aby podzielić się swoimi szalonymi pomysłami i wesprzeć się nawzajem.
Też jestem taką wariatką. Cyfrowym nomadą zostałam parę lat temu i nie zamieniłabym tego na nic. Lubię marzyć, lubię mieć kontrolę nad własną pracą i wysoko cenię sobie wolność. Po paru latach pracy zdalnej wiem też, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Rzadko się jednak ostatnio integruję z innymi nomadami, więc zaproszenie na konferencję (na której miałam być prelegentką – o zgrozo!) przyjęłam jako zaszczyt i okazję do poznania innych wariatów.

Do Łodzi dojechałam z Londynu w 12 godzin. Nie pytajcie dlaczego tak długo, szkoda czasu na wyjaśnienia. Zmęczona, przepocona, z wywieszonym jęzorem biegłam na imprezkę integracyjną z innymi prelegentami i gośćmi VIP. Zawsze w takich sytuacjach się nieco obawiam, że będę stała w kąciku i nikt nie będzie chciał ze mną rozmawiać (hello, introwertyzm!). Stres więc był, ale okazało się, że niepotrzebnie, bo z szacownego grona znałam już naprawdę sporo osób, a reszta, której nie znałam, okazała sie być cudownymi, kochanymi ludźmi i zapomniałam zupełnie o moich obawach. Świetnie było też zobaczyć na przykład Justynę Fabijańczyk z Cyfrowych Noamdów, z którą już bardzo dawno się nie widziałam, czy Roberta, z którym znałam się do tej pory tylko online.
Wieczór zakończyłam objeżdżając Łódź z Zuzą z bloga Jestem Zuza, z Gosią, która jest członkinią mojej grupy Nauczyciele Online i z Wojtkiem, blogerem, który mówi o sobie ‘rodowity łodzianin’ i którego opowieści o Łodzi strasznie mnie rozbawiły. Totalnie wariacka wycieczka z pozytywnie zakręconymi ludźmi! Do pokoju dotarłam po 1 w nocy, co oznaczało tylko parę godzin snu.
Drugi dzień rozpoczął się pysznym śniadaniem (kudos dla Tomka za wybranie Hotelu Boutique w Łodzi!), przy którym zdążyłam poznać kolejnych uczestników wydarzenia.
Konferencja zaczęła się krótko po 9 i otworzył ją Tomek bardzo ciekawą prezentacją o tym jak uzyskać niezależność w 3 miesiące. Kto jak kto, ale Tomek ma w tym względzie doświadczenie. Sam kiedyś wyjechał do Tajlandii z niewielką ilością gotówki i dzięki swojej pracowitości zdołał zdobyć pierwsze zlecenia. Dzisiaj Tomek w pełni pracuje zdalnie i inspiruje innych do działania.

Przede mną były dwie prelekcje. Najpierw Ola Gościniak opowiedziała o tworzenia kursów online, a potem Rafał Cupiał powalił publiczność na kolanach swoim wystąpieniem o storytellingu i marce osobistej w biznesie. Powiem tak, w czasie prelekcji Rafała powoli zapadałam się w krzesło. Po nim miała być moja kolej i zaczęłam wątpić, że potrafię zainteresować publiczność po kimś takim. Kiedy stanęłam na scenie 30 minut przepłynęło strasznie szybko i mało co z tego pamiętam. Nawet nie wiem czy prezentacja się komuś podobała….Mi podobało się średnio. Byłam chyba za bardzo zestresowana i mało przygotowana (przyznaję się bez bicia). Nie będę jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Przynajmniej się czegoś nauczyłam.

Na przerwie zamieniłam się (jak to się po angielsku mówi) w zwierzę towarzyskie, tudzież w towarzyskiego motyla. Moja introwertyczność gdzieś zniknęła, chyba zbyt długo nie miałam okazji przebywać z ludźmi. W końcu całą zimę przesiedziałam w mojej portugalskiej jaskini. Poznałam tylu zakręconych pozytywnie ludzi! Aż trudno mi zliczyć! Był Łukasz, który jeździ z rodziną po Hiszpanii, Iza z mojej grupy, która ma zamiar uczyć online, pogadałam z dziewczyną, która ma dość swojej pracy i chce ruszyć do Azji, spotkałam Adriana, którego znam z grup Facebookowych i który już od dawna pracuje online. Natknęłam się nawet na kogoś ze Startera – inkubatora przedsiębiorczości z Gdańska, który wspiera takich szaleńców jak my i który organizował spotkanie w Clipsterze 2 lata temu, gdzie właśnie poznałam Tomka Maciejewskiego.
W ciągu kolejnych prelekcji mogłam się bardziej zrelaksować. Każda prezentacja niosła ze sobą coś nowego i świeżego. Najbardziej zainteresowała mnie prezentacja Zuzy o blogowaniu, Sławka Muturi o nieruchomościach i inwestowaniu i Artura Pawłowskiego o sprzedaży na Amazonie. Tematy bardzo mi podeszły, bo zawsze rozglądam się za nowymi możliwościami i pomysłami. Sławek dał mi parę rzeczy, nad którymi się teraz zastanawiam, a Artur podsunął mi pomysły na przyszłość. Zawsze warto mieć jakieś na zapas, w razie gdyby nagle angielski stał się passe i wszyscy zaczęli się uczyć Esperanto.
Na końcu Tomek wkręcił mnie w panel, który miał trwać pół godziny, a trwał 2. Oh, ale tam się pomądrzyliśmy, że ho ho! Było o nauce nowych umiejętności, o przygotowaniu do nomadowego życia i o odkrywaniu nowych pasji w życiu. Ci, którzy zostali na sali wyszli na pewno z wielką wiedzą i motywacją.

Prelekcje prelekcjami, panel panelem, ale wiecie co najbardziej doceniłam w tym wszystkim? No, tak…Zgadliście! Ludzi. To ludzie tworzyli tę konferencję, to te rozmowy, żarty i wygłupy były kwintesencją tego spotkania. To właśnie interakcje z innymi naładowały mnie tak pozytywną energią, że po spaniu 4 godzin i 12 godzinach w podróży na północ Polski nie mogłam zasnąć, bo cały czas myślałam jak ja bardzo uwielbiam być cześcią tej wariackiej ekipy!
Jadąc w pociągu TLK relacji Łódź – Kołobrzeg myśłałam o sekcji ‘ludzie pozytywnie zakręceni’ w Teleexpressie. Pamiętacie? Tam własnie pokazywali ludzi, którzy na przykład uprawiali ekstremalne sporty, podróżowali lub kolekcjonowali pudełka po zapałkach. Pomyślałam wtedy, że tam pewnie by nas, cyfrowych nomadów, pokazali. Bo tacy z nas pozytywni wariaci i czynimy świat troszeczkę bardziej interesującym i lepszym.
P.S. Szczególne pozdrowienia należą się też dwóm Asiom i Marcinowi z mojej grupy (ale fajnie było was zobaczyć!) no i wszystkim, których poznałam i których nie zdołałam wymienić w artykule.