“Co ja tutaj do cholery robię? Co mnie skusiło żeby przyjechać akurat tutaj?” pytałam sama siebie, stojąc na przejściu dla pieszych w Da Nang. Przede mną rozciągała się szeroka plaża, zakryta w większości gęstą mgłą. Czarne chmury wisiały nad wzburzonym morzem, które nie wyglądało ani trochę jak te lazurowe na zdjęciach w internecie.
Silny wiatr sypnął mi piachem w oczy. Odwróciłam się szybko. Widok na miasto też nie był piękny. Wszędzie, jak okiem sięgnąć, były budowy. Koło nowych gmachów drogich hoteli wyrastały inne. Wielkie ciężarówki przywoziły więcej żwiru i więcej cementu.
Da Nang nie było tym czego się spodziewałam.
Dzisiaj patrzę na mój pierwszy dzień w mieście z uśmiechem. Za parę dni pożegnam się z Da Nang i Wietnamem. Moje 3 miesiące tutaj były pełne niespodzianek, zabawnych sytuacji, ale też frustracji i nerwów.
Przyszedł czas na małe podsumowanie mojej wizyty.
Kolory
Smoczy most w nocy
Kiedyś jedna Wietnamka zapytała mnie jaki jest pierwszy przymiotnik, który przychodzi mi do głowy kiedy myślę o Da Nang. ‘Kolorowy’ odparłam bez zastanowienia.
Moje pierwsze wrażenia nie należały do pozytywnych. Kończyła się wtedy zima, było chłodno, ponuro i jakoś tak depresyjnie. Dopiero z pierwszymi promieniami słońca zaczęłam zmieniać zdanie o Da Nang.
Dla mnie Da Nang to miasto kolorów. W ciągu dnia jest niebiesko-zielone, jak morze i Półwysep Son Tra. Wieczorem jest żółte, ciemno – niebieskie i różowe. Mosty, łączące część wschodnią z częścią zachodnią, mienią się tysiącami świateł. Smoczy most nie tylko jest pięknie udekorowany, ale również w weekendy o 9 wieczorem zionie ogniem i tryska wodą ku uciesze tłumów.
Centrum
W centrum zawsze się coś dzieje ciekawego
Teren wokół plaż na południu nie jest najpiękniejszy. Tutaj właśnie buduje się nowoczesne gmachy hoteli i resortów. Kiedy przyjechałam do Da Nang myślałam, że tak wygląda całe miasto. Ah, jak bardzo się myliłam!
Centrum Da Nang jest ciekawe i pełne życia. Kobiety w charakterystycznych spiczastych kapeluszach sprzedają na ulicach owoce i warzywa. Mężczyźni siedzą przed kafejkami, palą papierosy i piją mocną wietnamską kawę. Sklepy są otwarte do późnych godzin nocnych, a małe restauracje serwują jedzenie od rana do wieczora.
Ah, a drogi roją się od skuterów….Wielu, wielu skuterów….
Życie nocne
Bary w Da Nang zawsze są pełne
Da Nang to nie Londyn, więc nie można się tutaj spodziewać wielkich klubów i sławnych DJi. Jest to jednak miasto, które ożywa nocą.
Promenada, ciągnąca się wzdłuż całej głównej plaży, jest ulubionym miejscem do spacerów wśród mieszkańców Da Nang. Lubią oni przesiadywać na betonowych ławkach, jeść cukrową watę i pić sok ze świeżych kokosów. Co wieczór organizowany jest też tutaj lokalny ‘talent show’, gdzie młodzi ludzie próbują swoich sił w śpiewie i tańcu.
Bardzo lubię promenadę, ale jeszcze bardziej lubię centrum nocą. Bary są wtedy przepełnione, wszyscy wylegają na ulicę, żeby pić tanie piwo i się bawić. Da Nang imprezuje cały tydzień.
Plaże
Plaże są tutaj ciche i wyludnione do późnego popołudnia
Plaże w Da Nang są najczystsze jakie widziałam w Azji. Nie ma tutaj śmieci ani pływających w morzu butelek. Jest tak czysto, że wydaje się to aż nierealne.
Lubię mieszkać blisko plaży. Południowe plaże są dość nudne, ale można się na nie bardzo prosto dostać. Z północnych rozciąga się piękne widok na pobliskie góry, a te na Półwyspie Son Tra są ciche i wyludnione.
Mieszkańcy
Miła obsługa klubu OQ
Podczas pobytu w Hoi An miałam wrażenie, że Wietnamczycy nie są mili. Często spotykałam się z naburmuszoną miną i niemiłymi spojrzeniami.
Dopiero kiedy zamieszkałam w Da Nang przekonałam się, że tutejsi mieszkańcy są nie tylko bardzo mili, ale także łatwiej nawiązuje się z nimi kontakt. Wydaje mi się, że ci pracujący w Hoi An są po prostu zmęczeni turystami. Jeśli więc chcesz poznać prawdziwą wietnamską gościnność, odwiedź Da Nang.
Przyległe tereny
Widok na Hai Van Pass
Da Nang jest bardzo dobrze zlokalizowane i znajduje się tylko 30 km od Hoi An. Stąd też można wyruszyć do Hue przez Hai Van Pass, oraz spędzić dzień błądząc po Półwyspie Son Tra. Nam nie wystarczyły 3 miesiące, aby wszystko zwiedzić.
Tanie piwo
Chris delektuje się wieczornym piwkiem
La Rue oraz Huda – dwa lokalne piwa są nie tylko bardzo tanie ($0.80 za małą butelkę) ale też dosyć dobre, o wiele lepsze niż trunki dostępne w Tajlandii.
Kafejki z szybkim internetem
Joanna wyszukuje nowych tematów na bloga
Na początku ciężko było znaleźć przyjemne kafejki z dobrym internetem, ale okazało się, że często są one ukryte pomiędzy sklepami i jadłodajniami.
Mamy tutaj swoje ulubione do których chodzimy często. Da Nang jednak musi jeszcze trochę popracować nad przystosowaniem ich dla nomadów.
Zakwaterowanie
Nowe mieszkania znajdują się dwie minuty piechotą od plaży
Nasze mieszkanie mieści się w apartamentowcu, blisko plaży. O ile nam wiadomo jest to nowy budynek, co nas strasznie dziwi, gdyż wszystko się tutaj rozsypuje.
Mieszkanie jest bardzo duże, z kuchnią, łazienką i przestronną sypialnią. Na pierwszy rzut oka wydaje się ono nowoczesne i przystosowane do standardów zachodnich. Do tego kosztuje tylko $350 miesięcznie.
Na początku mieszkaliśmy na parterze. Po paru tygodniach wszystkie nasze rzeczy zaszły pleśnią, włącznie z paszportem Chris’a. Bardzo grzeczne i sympatyczne dziewczyny z recepcji na nasze skargi odpowiadały uśmiechem, kiwaniem głowami i krótkim ‘I know’ (wiem).
Kiedy na ścianie sypialni zaczęły pojawiać się mokre plamy, zadzwoniliśmy do naszej agencji przez którą wynajmowaliśmy mieszkanie. Dopiero po paru dniach pertraktacji i proszenia zostaliśmy przeniesieni do nowego mieszkania. Tym razem zajęło tylko 3 dni aby na ścianie pojawiła się pleśń. Ponieważ zostały nam 2 tygodnie wynegocjowaliśmy zniżkę i postanowiliśmy zostać w mieszkaniu.
Stan apartamentu nie denerwuje nas tak jak totalna obojętność i brak inicjatywy ze strony administracji.
Internet
Internet w apartamentowcach często zawodzi
Wietnam ma podobno najlepsze i najszybsze łącza w całej Azji Południowo – Wschodniej. Jest to całkiem możliwe, jeśli korzystasz z internetu w kafejce. W wynajmowanym mieszkaniu jest to zupełnie inna historia. Nasz internet ciągle się zawiesza i psuje, a ponieważ oboje pracujemy zdalnie przysparza nam to ciągłych stresów i frustracji.
Dostępność dobrego i taniego jedzenia
Na dobre jedzenie trzeba wybrać się do centrum
Nie lubię wietnamskiej kuchni. O, powiedziałam to w końcu! Nie mam po prostu z nią dobrego doświadczenia. Istnieje może 3 potrawy, które tak naprawdę lubię. Są na pewno gdzieś restauracje serwujące dobre wietnamskie jedzenie, ale jakoś na nie jeszcze nie trafiłam.
Próbowałam tutaj bardzo dużo potraw i za każdym razem odchodziłam zawiedziona. Com Ga – ryż z kurczakiem, który jest zawsze tak suchy, że nie można go przełknąć, albo zupa Pho, której fenomenu zupełnie nie pojmuję – to tylko dwa przykłady dań, które mają potencjał bycia smacznymi, a zawsze okazują się najwyżej słabej jakości.
Wokoło naszego budynku nie ma miejsc, gdzie można zjeść coś dobrego w rozsądnej cenie. Te które lubię sprzedają drogie zachodnie dania. Trzeba jechać do centrum, żeby dostać jedzenie, które dobrze smakuje i jest tanie. Dlatego zdecydowaliśmy się gotować w domu.
Ceny
Zakupy lepiej zrób w Tajlandii
Da Nang jest o wiele droższe od Chiang Mai. Może jest to spowodowane tym, że tutejszy rząd chce uczynić z miasta kurort i przyciągnąć bogatego turystę. A może po prostu Wietnam jest drogi – przekonam się na pewno o tym podczas mojej wizyty w Sajgonie w tym miesiącu.
Dla porównania: porcja ryżu z owocami morza kosztuje tutaj $5, w Tajlandii $1, wynajęcie skutera na jeden dzień w Da Nang – $6, w Chiang Mai $3-$4, masaż $8, w Chiang Mai $5.
Przepłacanie
Za wejście do najpopularniejszych atrakcji trzeba zapłacić od $5 wzwyż
Nie powiedziałabym, że tutejsi sprzedawcy oszukują. Myślę, że zawsze próbują policzyć za dużo, a turyści zawsze przepłacają.
W Hue poszliśmy na kanapkę do jednego z małych barów. Normalnie Banh Mi (bagietka z warzywami i mięsem) kosztuje 15,000 VND ($0.67), ale tym razem pan policzył nas 50,000 VND ($2). Strasznie mnie to zawsze denerwuje do tego stopnia, że kiedyś wykłócałam się z ochroniarzem, bo zamiast 2,000 VND chciał nas policzyć 3,000 VND ($0.13). Nie chodziło mi zupełnie o pieniądze w tym wypadku, ale o fakt że kolejny raz mieliśmy zapłacić więcej tylko dlatego, że jesteśmy biali.
Ruch uliczny
Typowy widok na drogach w Da Nang
Kto nie słyszał o chaosie jaki panuje na tutejszych drogach?
Da Nang nie jest aż tak przeładowany samochodami i skuterami jak Hanoi, ale ruch jest tutaj nie mniej niebezpieczny i chaotyczny. Zabrało mi kilka tygodni, żeby odważyć się i wskoczyć na motor i do tej pory jeszcze się denerwuję jak muszę prowadzić.
Pogoda
W powietrzu zawsze unosi się lekka mgła wilgoci
Na początku myślałam, że pogoda tutaj jest bardzo dobra. Początek lata był nawet przyjemny. Świeciło słońce, temperatury były znośne. Od niedawna jednak jest tak gorąco, że w ogóle nie wychodzę z domu w ciągu dnia. Do tego w powietrzu unosi się straszna wilgoć. Wystarczy się wychylić, a od razu jest się pokryty potem.
Podobało mi się życie w Da Nang. Jest tu kolorowo i interesująco. Jednak na pewno nie czułam się tu jak w domu. Brakowało mi niektórych udogodnień, jak 24-godzinnego sklepu z przekąskami (7-11 w Tajlandii to najlepszy wynalazek świata). Na pewno będę wracać myślami do mojego pobytu tutaj, ale póki co cieszę się na nową przygodę w Polsce.