Podróże

Wioska Długich Szyi: Jedna z gorszych atrakcji na północy Tajlandii

Destinations

Chiang Mai

Joanna Horanin

Podoba ci się moja strona?

Current condition

Pogoda Chiang Mai

Bezchmurnie

29

Temperatura

Czuje się jak 29.5😎

1

Indeks UV

Niski

2

Indeks jakości powietrza

Średnia

Ostatnia aktualizacja o 30.04.2024, 22:00

Cześć, jestem Asia, autorka bloga The Blond Travels. W świecie Tajlandii i Portugalii czuję się jak ryba w wodzie - nie bez powodu! Tajlandię odkrywam od przeszło dekady, a w Portugalii jestem na dobre już od 6 lat. Moją misją jest wspierać Marzycieli - takich jak Ty - w odkrywaniu tych fascynujących krajów oraz pomagać zakochanym w nich znaleźć swoje własne miejsce na ziemi, i to najlepiej na stałe! Razem odkryjmy te unikatowe zakątki świata.

Są atrakcje w Tajlandii, z których nigdy bym nie skorzystała. Można do nich zaliczyć tygrysie “sanktuaria”, w których odurzone dzikie koty pozują do zdjęć z uśmiechniętymi turystami, albo miejsce, w których zmusza się słonie do malowania obrazków i jeżdżenia na rowerach. Nie odwiedziłabym ich nie tylko dlatego, że tutejsza masowa turystyka mnie zniesmacza, ale także dlatego, że pewne rzeczy wywołują u mnie poczucie winy i mnie zasmucają. Sytuacja plemienia Karen,  jest właśnie jedną z takich atrakcji.

“Chiang Mai Przewodnik” – niezbędny przewodnik, idealny na pierwszą podróż. Odkryj te najważniejsze miejsca, jak i te mniej znane, zobacz atrakcje poza miastem, zjedz najlepsze jedzonko i otrzymaj kupony zniżkowe na wycieczki!
Dowiedz się więcej! →

Długie Szyje a turystyka

Karen znani są też jako Długie Szyje, plemię, które do Tajlandii przybyło z Birmy w ucieczce przed wojną domową i prześladowaniami. Ich szczególną cechą jest to, że kobiety od 5-go do 21-go roku życia wydłużają sobie szyje. Karen uważają, że im dłuższa szyja tym piękniejsza kobieta.

Kiedy przedstawiciele tajskiego rządu zobaczyli na swoich progach kolorowo ubrane kobiety ze złotymi obręczami, od razu wywietrzyli biznes. Przyznano więc Karenom wizy i pozwolenia na pracę, dorzucono także w dzierżawie ziemię, zrobiono im parę ładnych zdjęć na tle bambusowych chatek, po czym wstawiono te zdjęcia do turystycznych broszur, reklamujących północny region Tajlandii i kazano (w szczególności kobietom) ładnie uśmiechać się do wszystkich, którzy zapłacą za przywilej zobaczenia czegoś innego i egzotycznego. Wioski Długich Szyi stały się więc niejako swoistym zoo, gdzie za 300 Bahtów można zrobić sobie zdjęcie z kobietą ubraną w tradycyjny strój i szyją tak wydłużoną, że jej głowa wygląda prawie jak kolorowa makówka.

Karen grafitti chiang mai
Chiang Mai i okoliczne regiony dumne są z tego, że są domem dla Długich Szyi.

Moje dylematy

Wioska, którą ja odwiedziłam, mieści się niedaleko Chiang Rai, około 3 godzin jazdy od Chiang Mai. Dojechałam tam mini vanem z polską wycieczką, której miałam przyjemność być tłumaczem. Wycieczka miała do wyboru zakupy na markecie po laotańskiej stronie lub odwiedziny Długich Szyi. W duchu miałam nadzieję, że jednak będzie market, ale wycieczka jednogłośnie zadecydowała, że chcą odwiedzić plemię Karen.

Przez całą drogę biłam się z myślami. Biuro turystyczne płaciło mi za towarzyszenie polskim gościom, wymagano ode mnie uśmiechu, gościnności i pogody ducha, a tymczasem ja nie mogłam sobie wybaczyć, że jadę w miejsce, które określane jest przez wielu ludzkim zoo. Po przemyśleniu sytuacji, stwierdziłam że może nie ma w tym nic złego. Karen uciekali przed prześladowaniami i biedą, znaleźli schronienie w Tajlandii. Mogą tutaj mieszkać i czuć się bezpiecznie a dzięki turystom zarabiają też pieniądze. Nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu. ‘Głowa do góry’ pomyślałam “może nie będzie tak źle”.

Tradycje i obrzędy

Wioska Długich Szyi schowana jest pomiędzy polami ryżowymi i farmami uprawiającymi ananasy. Kiedy wysiedliśmy z vana było cicho i spokojnie. Przewodniczka zatrzymała nas na chwilę, żeby opowiedzieć o historii i tradycji plemienia Karen.

Pierwszą złotą obręcz zakłada się dziewczynkom w wieku 5 lat i dokłada się po jednej obręczy do 21-go roku życia. Kobiety zdejmują je tylko raz w roku na 3-4 godziny. Ich szyje bowiem są bardzo delikatne i po dłuższym czasie  po prostu by się złamały. Moment ściągania obręczy to prywatna ceremonia, na którą nie wpuszcza się obcych.

Plemię Karen w Tajlandii można spotkać tylko na północy kraju. Trudnią się oni rolą, ale obecnie większość ich dochodów pochodzi z turystyki. To stwierdzenie sprawiło, że jakoś lepiej się poczułam. Skoro dzięki nam ci ludzie mogą żyć, to może jednak nie ma w tym nic złego.

“Chiang Mai Przewodnik” – niezbędny przewodnik, idealny na pierwszą podróż. Odkryj te najważniejsze miejsca, jak i te mniej znane, zobacz atrakcje poza miastem, zjedz najlepsze jedzonko i otrzymaj kupony zniżkowe na wycieczki!
Dowiedz się więcej! →

Zdjęcia i zwiedzanie

Przed wejściem do wioski przeszliśmy przez szereg straganów, gdzie kobiety pochodzące z plemion Akha i Lahu sprzedawały swoje wyroby. Moja wycieczka, zafascynowana kolorowymi strojami i egzotycznym wyglądem, wlepiała ślepia w spokojnie siedzące za ladami panie. Co chwilę ktoś z nich stawał i robił kobietom zdjęcia. To właśnie był ten pierwszy moment, kiedy poczułam zniesmaczenie. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy w Krakowie próbowałam zrobić zdjęcie na phlim targu i zostałam głośno okrzyczana przez jedną ze sprzedawczyń, że tak nie można i ona sobie zdjęć nie życzy. Takich zdarzeń miałam jeszcze parę, a tutaj moja wycieczka z Polski przyjeżdża i robi zdjęcia ludziom bez ich zgody, gapi się bezwstydnie na innych i pokazuje ich sobie palcami.

Wstęp do wioski kosztował 300 Bahtów. Moim zdaniem, nieco dużo. W wiosce bowiem tak naprawdę nie ma nic oprócz paru domów i rzędu straganów z taką samą chińszczyzną jak przed głównym wejściem. Kobiety z plemienia Karen co prawda niektóre rzeczy wykonują same, jak np. szaliki i małe drewniane rzeźby, ale reszta sprowadzana jest z Chin.

kobieta z plemienia karen w wiosce, chiang mai
Plemienne wioski to jedna z atrakcji Chiang Mai.

Nasza tajska przewodniczka zachęcała nas do zaglądania do domów Długich Szyj. “Można zobaczyć jak żyją. Proszę, proszę…” wskazała na chaty, znajdujące się za stoiskami. Byłam kiedyś na wycieczce, gdzie można było zobaczyć czyjś dom, ale wtedy byłam zaproszona przez gospodarzy. Oczywiście trzeba było zostawić parę groszy, ale właściciele domu byli cały czas obecni i to oni zachęcili mnie do wejścia do środka.

Stanęłam na brzegu placu na którym rozłożony był rynek i czekałam aż wycieczka skończy zwiedzanie.

Szukasz dobrego przewodnika? Poszukujesz interesujących nietuzinkowych wycieczek? 

TakeMeTour łączy lokalnych przewodników z turystami. Oferują oni prywatne wycieczki, podczas których dowiesz się więcej o kulturze i poznasz mieszkańców.

Odkryj Tajlandię z TakeMeTour.

Zobacz ich ofertę i zarezerwuj wycieczkę już teraz

Ludzkie zoo

Przy każdym stoisku siedziała jedna z kobiet w kolorowym stroju z pięknie lśniącymi obręczami na szyi. Każda z nich coś dziergała, wyszywała lub tkała i żadna z nich nie zwracała na nas większej uwagi. Moja wycieczka wchodziła do sklepów, oglądała towar, robiła kobietom zdjęcia. Stałam na środku i przyglądałam się całej sytuacji.

Nasza przewodniczka poprosiła jedną z kobiet o najdłuższej szyi aby wyszła przed swoje stoisko i pozowała do zdjęć. Były więc zdjęcia grupowe, były też selfie. Kobieta chichotała nerwowo i było widać, że nie czuje się zbyt komfortowo, szczególnie kiedy jeden z mężczyzn chwycił ja za ramię i przybliżył swoją twarz do jej twarzy.

“Może należałoby zapytać najpierw czy można zrobić zdjęcie?”, zasugerowałam. Parę osób przytaknęło, inne wzruszyły ramionami. Ktoś odburknął coś w stylu “przecież zapłaciłem”.

Przewodniczka zebrała nas w jednym punkcie i wyciągnęła zdjęcia. “Tak one śpią” powiedziała, podnosząc w górę fotografię trzech kobiet, leżących na boku w jednym łóżku. “A tak wyglądają jak nie mają obręczy” – kolejna fotografia.

“A jak one uprawiają sex?” – odezwał się jeden z uczestników wycieczki. Miałam to przetłumaczyć i wiedząc jak Tajowie podchodzą do tych spraw, zmieniłam nieco pytanie. Przewodniczka i tak się zawstydziła, zaśmiała się i powtórzyła informacje o tym, że tutejsze kobiety wychodzą za mąż bardzo młodo.

Nie mogłam pozbyć się uczucia, że znalazłam się w zoo.

Zniesmaczenie po całej wizycie zostało ze mną jeszcze długo. Zastanawiam się ile podobnych wycieczek przyjeżdża do tego miejsca? Jak czują się kobiety o długich szyjach kiedy ludzie robią im zdjęcia i traktują jak dziwadła? Czy nie przeszkadza im to, że obcy wchodzą do ich domów i zaglądają im w kąty? Próbuję sobie wytłumaczyć, że to dobrze, że Karen mogą żyć w miarę spokojnie, że płaci się im za to, że są inni, ale czy to oznacza, że są oni pogodzeni ze swoim losem? Czy to usprawiedliwia innych do tego aby traktować Karen jak coś egzotycznego i wciskać im obiektywy aparatów w twarze? Dlatego, jeżeli już musicie odwiedzać podobne miejsca, to szanujcie ludzi. Nic nie usprawiedliwia traktowania innych jak eksponatów w muzeum, nawet te marne 300 Bahtów.

Powyższe zdjęcia nie są moje. Czułam się zbyt niezręcznie żeby wyciągnąć aparat.