Follow the Expat: Spacer po Lizbonie z Anią z The Lisboner
Destinations
Lizbona
Joanna Horanin
Podoba ci się moja strona?
Current condition
Pogoda Lizbona
Częściowe zachmurzenie
9.4℃
Temperatura
Czuje się jak 8.6℃ 🥶
0
2
Indeks jakości powietrza
Średnia
Ostatnia aktualizacja o 13.12.2024, 19:15
Cześć, jestem Asia, autorka bloga The Blond Travels. W świecie Tajlandii i Portugalii czuję się jak ryba w wodzie - nie bez powodu! Tajlandię odkrywam od przeszło dekady, a w Portugalii jestem na dobre już od 6 lat. Moją misją jest wspierać Marzycieli - takich jak Ty - w odkrywaniu tych fascynujących krajów oraz pomagać zakochanym w nich znaleźć swoje własne miejsce na ziemi, i to najlepiej na stałe! Razem odkryjmy te unikatowe zakątki świata.
The Lisboner – czyli Anna Szostek – piękna Polka z Warszawy, która w Lizbonie mieszka od 8 lat zna to miasto jak własną kieszeń. Jej miłość do wszystkiego co portugalskie widać na jej blogu i na jej instagramowym koncie. Kto więc lepiej pokaże nam Lizbonę jak nie ona? Poprosiłam ją, aby zabrała nas na spacer i przy okazji opowiedziała o sobie i o swoim życiu za granicą.
Kiedy jest się ekspatem życie nie jest najłatwiejsze. A kiedy jest się ekspatem w pewnym wieku, niektóre rzeczy bywają jeszcze trudniejsze. Na przykład, nawiązywanie znajomości. Jako osoba grubo przed 40-stką (Matko jedyna! Trudno w to uwierzyć!) coraz uważniej i staranniej dobieram sobie znajomych. Chcę otaczać się ludźmi, którzy mają coś do powiedzenia, z którymi chętnie spędzam czas i którzy nie pochłaniają mojej energii.
Ania zaczepiła mnie na Instagramie i zaproponowała wino. Tak się zaczęła nasza znajomość. Uważam też, że jest ona kopalnią wiedzy o Portugalii i Lizbonie. Dlatego właśnie wybrałam ją jako pierwszą do projektu follow the…, który ma pokazywać życie osób za granicą.
Spacer po Lizbonie z Lizbonką
Lizbona nie jest dużym miastem. Ciekawych i urokliwych miejsc jest tutaj jednak wiele. Ania zaplanowała prawie cały dzień zwiedzania, chodzenia, no i oczywiście, jedzenia i picia.
Uczyń swoje wakacje niezapomnianymi! Zejdź z utartej ścieżki, odkryj tajemnice miast, zjedz tam, gdzie jedzą lokalsi. Get Your Guide łączą turystów z niezależnymi przewodnikami i tworzą niezapomniane wycieczki. Zarezerwuje wycieczkę teraz
Słodki początek
Był sierpniowy, bardzo gorący dzień, kiedy spotkałyśmy się na Baixa Chiado, bardzo popularnym punkcie na turystycznej mapie Lizbony.
‘Zanim ruszymy, muszę się napić kawy’ – oznajmiła Ania. Ja takim propozycjom nie odmawiam. Wybrałyśmy się do pobliskiej Manteigerii – cukierni, która słynie z przepysznych pastel de nata. Niektórzy kłócą się, że są one tam lepsze niż te w Belém. Nie mam na ten temat zdania. Mogę je jeść tonami w obu miejscach.
Jak przystało na prawdziwych lokalsów, zamówiłyśmy sobie po małej kawie (um café) oraz po, jak ja to mówię, pasztelce. Stanęłyśmy przy ladzie, ustaliłyśmy plan działania, szybko wychyliłyśmy nasze małe czarne, przegryzłyśmy pasztelką i ruszyłyśmy na podbój lizbońskich ulic. To się nazywa dobry początek dnia!
Who the f** is Ania? Kim jesteś?
Cześć! Jestem Ania. Jestem z Warszawy. Do Lizbony przyjechałam w 2011 roku na Erasmusa. Byłam tutaj studentką. No, i mija już 8 lat od kiedy tutaj przyjechałam.
Turyści często trzymają się głównych ulic. Okolice Baixa Chiado są zawsze mniej odwiedzane. Główny plac robi na tyle wielkie wrażenie, że zapomina się o istnieniu innych miejsc. Przylegające do Baixa Bairro Alto słynie z głośnych imprez, a w ciągu dnia świeci pustkami. Co prawda, poranny spacer tymi okolicami może przynieść mieszane uczucia (wszędzie walające się śmieci, niedopałki papierosów i swąd moczu unoszący się nadal po nocnych szaleństwach nie należą do najlepszych doświadczeń), to jednak wystarczy nieco odejść, a natknąć się można na prawdziwe cudeńka.
Odeszłyśmy nieco od ulic z barami i udałyśmy się w stronę Santos. Tutaj właśnie zaczyna się ta Lizbona, o której marzy każdy – cicha, spokojna, urokliwa i kolorowa.
Robiąc zdjęcia jednej z alejek zostałyśmy zaczepione przez starszego pana, który doradził nam zajrzenie w otwartą bramę domu stojącego na uboczu. W środku ciągnął się ciemny, wyłożony starymi kamieniami korytarz, gdzie wpadało przepiękne poranne światło, rzucając na ściany klimatyczne cienie. Nieco dalej stanęłyśmy podziwiać mały domek obsadzony roślinami doniczkowymi i obrośnięty bluszczem.
Jakie były Twoje początki w Lizbonie?
Po skończeniu studiów, postanowiłam zostać w Lizbonie. Na początku było ciężko. Był kryzys, nawet Portugalczycy nie mieli pracy. Najpierw pracowałam jako kelnerka i barmanka, co pomogło mi doszkolić język. Później, znalazłam pracę biurową, gdzie zdobyłam trochę doświadczenia. I tak od jednej pracy do drugiej…Teraz pracuję w banku, w rozliczeniach i jestem bardzo zadowolona. Czasami myślę o powrocie do Polski, ale czuję też, że tutaj jest mój dom i jakoś chyba nie chcę się wyprowadzać z powrotem.
Czyż tu nie jest pięknie?
Pomimo gorąca, fajnie chodziło się po uliczkach Bairro Alto. Nawet nie wiedziałam kiedy, a znalazłyśmy się w Principe Real. Obie myślimy, że jest to najlepsza część Lizbony, gdzie znaleźć można klimatyczne knajpki, przepiękne ulice i Jardim de Principe Real, z wielkim, rozłożystym, ponad stuletnim cedrem.
Obecnie jest to także stylowa i nieco droższa dzielnica, gdzie lubi przebywać i bawić się nieco bardziej zamożna część mieszkańców Lizbony. Nadal jednak zachowane są tutaj kamieniczki z kolorowymi fasadami i nieco dalej od głównej ulicy znajdziemy na pewno parę dobrych tasec – tanich, tradycyjnych restauracji, które tak cenią sobie Portugalczycy.
Ta część Lizbony zawsze mnie zachwyca. Lubię też to, że tak szybko można uciec tutaj od zgiełku i hałasu. Wystarczy skręcić i zejść w dół, aby znaleźć ciszę i spokój.
Niedaleko od stacji Rato znajduje się São Bento – ulica, która staje się coraz bardziej popularna wśród freelancerów i nomadów ze względu na dostępność mieszkań na długoterminowy najem, oraz kafejek, oferujących dobre jedzenie, kawę, szybki internet i, co nie zdarza się często w Lizbonie, gniazdka, gdzie można podłączyć laptop.
To tutaj niedaleko mieści się Copenhagen Coffee Lab, którą znają niemal wszyscy, którzy pracują zdalnie w Lizbonie, a zaraz obok Nannarella – mały sklepik sprzedający nieziemskie lody. Oczywiście, to był nasz kolejny przystanek. Nie mogłyśmy sobie odmówić takiej przyjemności!
Za co kochasz Portugalię?
Za słońce, dobrą pogodę. Ludzie są tutaj mili i bardzo przyjaźni. Lubię ten wyluzowany styl życia. Kocham wino i owoce morza, oczywiście.
Czas na wspominki
Około południa żar lejący się z nieba zaczął nam porządnie doskwierać. Kiedy dotarłyśmy do ulicy, gdzie Ania kiedyś mieszkała, obie miałyśmy trochę dość chodzenia. Stanęłyśmy jeszcze jednak przed domem, który Ania kiedyś wynajmowała.
Na studiach mieszkałam w takim wielkim mieszkaniu, podzielonym na pokoje. Mieszkało tam 13 osób. Była jedna łazienka! No, ale jak jest się młodym, to takie rzeczy w ogóle nie przeszkadzają. Później przeniosłam się tutaj i wynajmowałam mieszkanie z kolegą.
Kiedyś w tych okolicach nie było nic, żadnych sklepów. Koszty najmu były naprawdę niskie. To było jeszcze parę lat temu! Nie było też takich problemów z wynajęciem mieszkania w Lizbonie. A teraz….Żeby wynająć pokój tutaj, czy gdziekolwiek w centrum, trzeba mieć naprawdę spory zasób gotówki.
To prawda. Sama, kiedy przenosiłam się do Lizbony, wyobrażałam sobie, że będę mieszkać w jednej z tych kamieniczek w centrum. Tyle wcześniej czytałam o tym jaka tania jest Lizbona. Rzeczywistość jednak wszystko szybko zweryfikowała i, jak się okazało, wynajem mieszkania w Lizbonie to wcale nie taka prosta sprawa i pewnie będzie jeszcze gorzej.
Jak jest tak gorąco, pomaga tylko jedna rzecz – vinho verde!
Powoli, spacerkiem doszłyśmy do Museu Nacional de Arte Antiga – Narodowego Muzeum Sztuki Dawnej, miejsca, które także jest pomijane. W zeszłym roku byłam tam z Wolfgangiem, który również pokazał mi parę przepięknych i ciekawych restauracji w okolicy.
Zaraz przed muzeum jest mały placyk z fontanną Chafariz das Janelas Verdes, oraz francuską piekarnią La Boulangerie, która serwuje swoje świeże croissanty na tarasie z widokiem na muzeum i wspomnianą fontannę.
W muzeum powitał nas przyjemny chłód. Tym razem naszym celem nie było zobaczenie sztuki, ale wypicie wina. Jak śledzicie mnie i Anię na Instagramie (zobacz linki pod artykułem), to wiecie, że obie mamy słabość do portugalskich win.
W muzeum mieści się restauracja z przepięknym ogrodem, oferującym widok na rzekę, most i Christo Rei – pomnik Jezusa Króla. Wejście jest darmowe i każdy może skorzystać i spróbować świeżych potraw z oferty restauracji, a także wypić wino na ogrodowym tarasie.
W takie upały najlepsze jest tylko vinho verde! Chwyciłyśmy buteleczkę i usiadłyśmy w cieniu kwitnących na czerwono róż.
Jakie jest najlepsze wino w Portugalii?
W Portugalii nie ma złych win. Polecam ściągnąć sobie apkę Vivino. Aplikacja ta pozwala na zrobienie zdjęcia etykietki wina, które nas interesuje, a następnie pokazuje nam cenę wina i ocenę innych osób, które tego wina próbowały.
Polecam korzystać z promocji win w Continente. Pingo Doce ma także swój własny brand win i to są naprawdę dobre wina gatunkowo.
Jak u królowej na lunchu w O Palácio
Co jeszcze mnie łączy z Anią – miłość do dobrego jedzenia. Ona zawsze zabiera mnie do restauracji, gdzie podają takie jedzenie, że moje kubki smakowe błagają o jeszcze.
Z muzeum szłyśmy jeszcze kawałek. Przy okazji Ania pokazała mi małą restauracyjkę, która z zewnątrz wyglądała bardzo stylowo. Okazuje się, że właścicielką jest Polka. Być może to kolejny materiał na Follow the….
Mój brzuch dawał głośne znaki, że dawno minęło pora lunchu i czas coś zjeść. W końcu dotarłyśmy do O Palácio. Restauracja z zewnątrz nie wyglądała na zbyt imponującą. Szara fasada ze szklanymi drzwiami nie zwróciłaby mojej uwagi. W oknach piętrzyły się kraby, homary i świeże ryby, a w środku panował cudowny harmider z charakterystycznym dla Portugalii trzaskiem talerzy, nawoływaniem kelnerów i śmiechem tłumu lokalnych mieszkańców.
Ah! Co to był za lunch! Krewetki, szynka, chlebek, więcej wina… W myślach chciałam nigdy nie czuć się syta, aby móc zjeść więcej! To było chyba najlepsze jedzenie, jakie miałam przyjemność spróbować w Lizbonie!
Jak znaleźć dobre jedzenie w Lizbonie
Moja rada jest taka – idź tam, gdzie jedzą lokalsi. Zaglądaj do tych mniej atrakcyjnie wyglądających miejsc. Jeżeli siedzą tam Portugalczycy, to znaczy, że jest tam dobre jedzenie. Ja tak robię i nigdy się nie zawiodłam.
Miły dobrego koniec
Zanim zakończyłyśmy nasz spacer po Lizbonie, Ania zabrała mnie w jeszcze jedno miejsce, o którego istnieniu nie wiedziałam.
Tapada das Necessidades to mały, urokliwy park z ławkami i trawnikami do posiedzenia. Sporo osób przychodzi tutaj w gorące dni, aby poodpoczywać w cieniu drzew. My akurat trafiłyśmy na nepalską imprezę rodzinną.
Na przeciwko parku znajduje się punkt widokowy z panoramą na rzekę. Całość nieco psuje wysoki nowoczesny budynek, który nieco przysłania Most 25-go Kwietnia, ale widok i tak jest całkiem ładny.
Jak spędzasz wolny czas?
Lubię chodzić po pracy do parku. Moim ulubionym jest ten przy Muzeum Gulbelkian lub Park Estrela. Oczywiście, lubię wychodzić na kolację i wino, a w weekendy przeważnie jeżdżę na plażę.
Za każdym razem jak spaceruję po Lizbonie, zawsze znajdę coś, co mnie zachwyci, oczaruje lub zaskoczy. Tutaj naprawdę nie sposób się nudzić. Ania pokazała mi miejsca, których jeszcze nie znałam, ale przede wszystkim zwróciła moją uwagę na dzielnice, które wcześniej nieco omijałam. To jest prawdziwy dowód na to, że czasami nie do końca docenia się to, co ma się pod nosem.
Jeżeli chcecie wiedzieć więcej o Ani lub chcielibyście ją śledzić na bieżąco i dowiedzieć się więcej o życiu w Portugalii i Lizbonie, polecam jej bloga, oraz jej media społecznościowe: Facebook Instagram
Nie zapomnij, że ja również jestem na Instagramie!
Follow the…. jest moim nowym projektem, który skupiać się ma na ekspatach i na lokalnych mieszkańcach, mieszkających w miastach i krajach, które akurat odwiedzam. Możesz wesprzeć projekt zostając Patronem The Blond Travels. Jak to zrobić? Zobacz więcej informacji tutaj i wesprzyj Follow the….